SLD poskarżyła się na PKW. "Są zbyt restrykcyjni"
PKW poinformowała 5 maja, że sprawozdanie komitetu Kaczyńskiego zostało odrzucone "wskutek spłaty przez osoby fizyczne z własnych środków zobowiązań komitetu wyborczego, co jest równoznaczne z udzielaniem komitetowi pożyczek pozabankowych". Kostrzewski zapewnił jednak, że jedynym źródłem finansowania kampanii prezydenckiej Kaczyńskiego były środki przekazane z rachunku bankowego funduszu wyborczego Prawo i Sprawiedliwość na rachunek bankowy komitetu wyborczego Kaczyńskiego. - Przelana została kwota 14,6 miliona złotych. W całej tej kwocie Państwowa Komisja Wyborcza - mimo stwierdzenia przez biegłych księgowych braku jakichkolwiek uchybień - znalazła kwotę 7 tys. złotych, które uznano za pożyczkę od osób fizycznych - poinformował Kostrzewski. Skarbnik tłumaczył, że na zakwestionowaną kwotę składa się m.in. zakup pieczątek (517 złotych), kwiatów (484 zł), kanapy do Centrum Informacyjnego "Europejski" (sztabu PiS - 3 tys. zł), fotela (2 tys. złotych) karty telefonicznej (205 zł) i jednego aparatu telefonicznego (359 zł).
PKW odrzuca sprawozdanie Kaczyńskiego. Za "pożyczki pozabankowe"
Kostrzewski tłumaczy, że "dopiero po zarejestrowaniu komitetu wyborczego i otrzymaniu z PKW stosownego pisma mogę założyć konto bankowe komitetu". - Żeby podpisać umowę z bankiem, muszę dysponować już pieczątką komitetu wyborczego i swoją, jako pełnomocnika. W związku z tym pracownik za 300 złotych zamawia pieczątkę i płaci przelewem. PKW twierdzi, że to była pożyczka u naszego pracownika na rzecz komitetu, bo myśmy to wykazali w rachunkach i pracownikowi zwrócili - podkreśla. I zapewnia, że wszystkie zakupy zostały dokonane na fakturę komitetu wyborczego.
PKW odrzuciła 5 maja sprawozdania wyborcze dziewięciu komitetów wyborczych, w tym - oprócz Kaczyńskiego - m.in. szefa SLD Grzegorza Napieralskiego.PAP, arb