Ostatnie rozprawy w tym procesie odbyły się na przełomie stycznia i lutego. W końcu stycznia przedstawiono konkluzję ekspertyzy lekarskiej, z której wynika, że Kociołek może uczestniczyć w rozprawie nie dłużej niż 3 godziny dziennie. Co do Jaruzelskiego obostrzenia były surowsze - z uwagi na charakter jego schorzeń rozprawy mogą trwać najwyżej 2 godziny i nie można wyznaczać ich częściej niż raz w tygodniu. Na tok procesu wpływają jednak przede wszystkim kłopoty zdrowotne sędziów, które wiele razy powodowały wielomiesięczne przerwy w procesie.
W grudniu 1970 r. rząd PRL ogłosił drastyczne podwyżki cen na artykuły spożywcze, co wywołało demonstracje na Wybrzeżu. Według oficjalnych danych, na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina i Elbląga od strzałów milicji i wojska zginęły 44 osoby, a ponad 1160 zostało rannych. Śledztwo w tej sprawie wszczęto dopiero po upadku PRL - w październiku 1990 r. Akt oskarżenia trafił początkowo - w 1995 r. - do Sądu Wojewódzkiego w Gdańsku. W 1999 r. proces przeniesiono do Warszawy, gdzie jesienią 2001 r. ruszył na nowo. Sprawy kilku chorych podsądnych kolejno z niego wyłączano; od 2001 r. trwały żmudne przesłuchania świadków - głównie robotników Wybrzeża, żołnierzy i milicjantów. W akcie oskarżenia prokuratura wniosła o przesłuchanie ok. 1110 osób - sąd nie zgodził się potem na jej wniosek o ograniczenie ich liczby.
Jaruzelski zapewniał, że jako szef MON podjął kroki w celu "złagodzenia" decyzji Władysława Gomułki o strzelaniu do robotników: pierwsze strzały miały być oddawane w powietrze, potem w ziemię, a następne - w nogi demonstrantów. Dodawał, że poczuwa się do współodpowiedzialności politycznej i moralnej, ale nie karnej. Twierdził, że wiele działań wojska i milicji to "obrona konieczna lub stan wyższej konieczności", bo wystąpił wtedy "silny nurt niszczycielski, kryminalny". Dodawał, że proces zakończy się z "powodów biologicznych".
PAP, arb