Premier powiedział także, że ewentualne dwudniowe wybory "raczej poszerzają demokrację" i powodują "chyba większą frekwencję". Według Tuska, gdyby nie dwa dni głosowania, to w referendum z 2003 r. Polacy odrzuciliby wejście do Unii. - Mimo że 80 proc. Polaków chciało, żebyśmy weszli, ale nie byli w stanie w ciągu jednego dnia w tym referendum uczestniczyć - oświadczył szef rządu.
Pytany o możliwość zawarcia po wyborach koalicji z SLD szef PO odparł, że kampania i wybory są za kilka miesięcy, więc za wcześnie dzisiaj prognozować, co kto w nich ugra. Jak podkreślił, dla niego "prawdziwy sens będzie miała wygrana" i - jak mówił - "trzeba walczyć o całą stawkę". - Różnie oceniacie nasz rząd, ale nie chciałbym, aby kolejny rząd, w którym miałbym uczestniczyć, był gorszy - powiedział Tusk. - Każdy, kto miałby ambicję rządzić po wyborach, także z moim udziałem, musiałby wypełniać pewne kryteria, na coś pożytecznego i sensownego się umówić - dodał. W jego ocenie, "możliwość samodzielnego utworzenia rządu, to jest optimum, nie tylko z jego punktu widzenia, ale także Polski". - Koalicje w Polsce z reguły polegają też na zgniłych kompromisach. Dobrze, by było zawalczyć skutecznie o całość. Mam wiarę i wystarczająco dużo siły, aby takie marzenia poważnie traktować - dodał Tusk.
Dopytywany, czy będzie kandydował w wyborach do Sejmu z Warszawy, premier powiedział, że w poprzednich wyborach dostał "wielkie zaufanie warszawiaków". - Nigdy nie ukrywałem, że jestem stąd, z Trójmiasta, ale mieszkam i pracuję w Warszawie też od wielu lat, więc jestem taki dwuojczyźniany. Mam w pamięci wspaniałe poparcie warszawiaków cztery lata temu i nie mógłbym ich dzisiaj zdradzić ani opuścić - dodał Tusk.
zew, PAP