Paweł Olszewski z PO podkreśla, że Platforma jest w trakcie przygotowań do kampanii, a w najbliższym czasie będzie opracowana "bardzo intensywna koncepcja kampanijna". Olszewski przypomina też, że - w świetle prawa - kampania wyborcza rozpocznie się wtedy, kiedy prezydent zarządzi wybory. - Na tę chwilę nie możemy mówić o jakichkolwiek ruchach kampanijnych, jak to robi PiS, bo jest to w sposób ewidentny złamanie prawa. My rozpoczniemy kampanię wówczas, kiedy będzie faktyczna kampania wyborcza. Nie będziemy wtedy mówili tak jak PiS teraz, że to "niby-kampania, ale jeszcze nie kampania" - zapewnił Olszewski. Dodał, że PiS startuje wcześniej z kampanią wyborczą, ponieważ musi "nadrobić wiele miesięcy, kiedy zajmował się tylko tragedią smoleńską".
Premier? Zajęty prezydencją
Z kolei Małgorzata Kidawa-Błońska deklaruje, że w kampanii parlamentarnej PO postawi na bezpośredni kontakt z wyborcą. - Będziemy spotykać się z ludźmi, na różne sposoby. W poprzednich kampaniach były "błękitne poranki" i "błękitny tour". Teraz na pewno będzie to też, a jaka będzie forma - wszystko w najbliższym czasie - zapowiada szefowa warszawskiej PO. Nowy kodeks wyborczy, który będzie obowiązywał podczas jesiennej kampanii zakazuje partiom płatnych spotów wyborczych oraz reklamowania się na billboardach. - Bardzo się z tego cieszę, bo kampania skupi się na rozmowie, a nie na obrazkowej planszy, jaką jest billboard - przekonuje Kidawa-Błońska.
Posłanka pytana o to, jaką rolę w kampanii PO odegra premier Donald Tusk, wyjaśnia, że premier będzie musiał skupić się raczej na działaniach związanych z prezydencją. - Tylko w jakimś wolnym czasie będzie mógł robić kampanię, jako szef partii i lider listy warszawskiej. Ale my wszyscy jesteśmy do tego przygotowani, w Platformie jest wystarczająco dużo osób, żebyśmy podzielili się obowiązkami - zapewnia posłanka. Kidawa-Błońska dodaje, że ciężar kampanii spocznie przede wszystkim na parlamentarzystach i samorządowcach PO, bo ministrowie, podobnie jak Tusk będą zajęci prezydencją.
Borowski? Może poprzemy
Pytana o kolejne - po Bartoszu Arłukowiczu - transfery do Platformy Kidawa-Błońska odpowiada, że "zawsze przed wyborami ludzie, którzy źle czują się w pewnych strukturach, szukają dla siebie nowego miejsca". - Ale nie sądzę, żeby było tego bardzo dużo. Co do PJN - ci posłowie mieli szansę współpracy z nami, ale podjęli decyzję, że zakładają własną partię, w dość silnej kontrze do Platformy. Skoro założyli partię, to powinni zmierzyć się z wyborami - przekonuje. Możliwe jest natomiast, że PO w Warszawie poprze w wyborach do Senatu byłego lidera Socjaldemokracji Polskiej Marka Borowskiego. - Borowski jest bardzo lewicowym politykiem, nie może startować z list Platformy, to by było fałszywe. Zastanawiamy się, podjęliśmy dyskusję, czy jest możliwość, aby otrzymał nasze poparcie - decyzja jeszcze nie zapadła - mówi rzeczniczka sztabu wyborczego PO.
PAP, arb