Zdania lidera nie podzielają jednak inni politycy Sojuszu, którzy spodziewają się, że sprawa Arłukowicza z pewnością pojawi się w kuluarowych rozmowach podczas sobotniego posiedzenia. Część polityków SLD z lekkim zdziwieniem przyjęła decyzję Arłukowicza. - Rozmawialiśmy o tym na klubie i jakoś nikt po nim nie płakał - powiedział w nieoficjalnej rozmowie jeden z posłów Sojuszu. Inni politycy Sojuszu twierdzą, że Arłukowicz "rozpuści się" w PO, choć - jak podkreślają - "Bartek ma charyzmę".
W nieoficjalnych rozmowach politycy SLD opowiadają o SMS-ie, który Arłukowicz miał wysłać do Napieralskiego na krótko przed konferencją prasową z premierem Donaldem Tuskiem. W SMS-ie tym poseł miał poinformować szefa SLD o swym przejściu do współpracy z rządem. Następnego dnia Arłukowicz był na posiedzeniu klubu SLD, gdzie, jak sam mówił, "podziękował za współpracę i zaprosił do współpracy". Napieralski przyjechał na posiedzenie klubu dopiero później. Zdaniem polityków SLD jednym z argumentów, który przekonał Arłukowicza do współpracy z PO, była oferta pierwszego miejsca na liście wyborczej w Szczecinie - mieście, z którym związany jest zarówno Arłukowicz, jak i Napieralski.
Działacze Sojuszu nieoficjalnie przyznają, że Napieralski, tuż po odejściu Arłukowicza, przeprowadził kilka rozmów z posłami. Powstało bowiem pytanie, czy ktoś inny mógłby opuścić klub SLD i przejść do PO. Politycy Sojuszu często pytani byli o pozycję m.in. Ryszarda Kalisza, który często ściera się z Napieralskim. Napieralski zapewnia jednak, że jest spokojny o jedność w partii. - Nie sądzę, żeby PO udało się jeszcze kogoś przeciągnąć. Nie mam sygnałów o żadnych tego typu rozmowach - ocenił szef Sojuszu. Dodał, że PO jest formacją "liberalną gospodarczo i konserwatywną światopoglądowo" i "przechodzenie z partii lewicowej do PO byłoby więc albo łamaniem własnych zasad, albo świadczyłoby o braku takich zasad, idei". - Nie sądzę zatem, żeby którykolwiek z naszych popularnych polityków się na to zdecydował - stwierdził szef SLD.
PAP, arb