...bo zachlapałem się kawą
Na rozprawie zeznawała piątka obwinionych radnych oraz troje świadków - osób współpracujących z nieformalną grupą "Nic o nas bez nas". To właśnie jeden z członków tej grupy - w ostatnim czasie ostro krytykującej działalność gdańskiego samorządu - zawiadomił prokuraturę, że radni mogli złamać ordynację wyborczą uprawiając agitację na terenie urzędu samorządu terytorialnego. Radni przed sądem przyznali, że 24 czerwca 2010 roku zjawili się na sesji w koszulkach z napisem "Głosuję na Bronka". Czworo z nich wyjaśniło, że tego dnia brali udział w różnego rodzaju akcjach wyborczych na rzecz Bronisława Komorowskiego. Jeden z radnych powiedział, że włożył koszulkę, bo jego własna koszula została zachlapana kawą.
Agitacja? "Nie - to informacja"
Wszyscy radni zeznali, że koszulki z hasłem "Głosuję na Bronka" były zakryte przez wierzchnią odzież i pozostali uczestnicy sesji mogli odczytać najwyżej kilka liter z napisu. Jeden z radnych - Piotr Skiba przyznał, że w pewnym momencie sesji - na korytarzu przed salą obrad, rozchylił poły swojej marynarki i pokazał napis na koszulce, co sfotografowali przedstawiciele mediów. Skiba dodał, że pokazał napis na skutek prowokacji członków grupy "Nic o nas bez nas". - Wyszedłem przed salę, aby odebrać telefon. Sprowokowano mnie okrzykami "Pokaż, co masz na koszulce, nie wstydź się swoich poglądów". Wtedy na chwilę rozchyliłem klapy marynarki - powiedział Skiba dodając, że jego zdaniem napis nie miał charakteru agitacji, ale informacji.
Pozostali radni, składając zeznania, także przekonywali, że samo noszenie zakrytej marynarką koszulki nie było agitacją. - Napis brzmiał "Głosuję na Bronka", a nie np. "Głosujcie na Bronka" - mówił inny obwiniony radny Marcin Skwierawski dodając, że sala obrad Rady Miasta z założenia jest miejscem, w którym prezentuje się swoje poglądy polityczne. Skwierawski dodał, że w czasie tej samej sesji jeden z radnych PiS umieścił na tablicy na sali obrad napis przekonujący do głosowania na Jarosława Kaczyńskiego.
"Napis jaki był każdy widział"
Łukasz Musioł współpracujący z nieformalną grupą "Nic o nas bez nas" zeznając przed sądem przekonywał, że koszulki ze spornym napisem były świetnie znane każdemu, kto ogląda telewizję lub przegląda inne media. - Koszulka była oficjalnym materiałem wyborczym i każda - nawet przeciętnie inteligentna osoba, widząc parę liter napisu wystającego spod marynarek, nie mogła mieć wątpliwości, co głosił napis - tłumaczył. Dodał, że pojawienie się na jednej sesji kilku radnych PO ubranych w takie same koszulki, z pewnością nie było przypadkowe. - Nie mam żadnych wątpliwości, że radni założyli je, by agitować. Uważam, że była to przygotowana akcja. Widziałem, jak radny Skiba z dumą prezentował przed mediami napis na koszulce - powiedział Musioł. Zarówno on, jak i pozostałe dwie osoby związane z grupą "Nic o nas bez nas", zaprzeczyli przed sądem, by Skiba był prowokowany do pokazania napisu na koszulce.
PAP, arb