Sikorski, podsumowując rezultaty wizyty amerykańskiego prezydenta w Polsce podkreślił, że - mimo iż nie doszło do podpisania porozumienia w sprawie stacjonowania amerykańskich żołnierzy w Polsce - "współpraca z USA - również wojskowa - układa się dobrze". Dodał, że z punktu widzenia militarnego amerykańskie myśliwce F-16, które mają stacjonować w Polsce, mają o wiele większe znaczenie niż rakiety Patriot.
Minister spraw zagranicznych ubolewał, że w trakcie wizyty prezydenta USA w Polsce, od jednego z ważnych przedstawicieli amerykańskiego think tanku usłyszał o spotkaniu Amerykanina z publicystami "z kręgów tzw. prawdziwych patriotów". - Gdy powiedział, że zdecydowali się na Warszawę (by otworzyć tam siedzibę think tanku - przyp. red.), bo Polska jest krajem sukcesu, oni zaczęli go przekonywać, że się myli, że jesteśmy w zapaści, a on jest jedynie błędnie poinformowany o sytuacji w Polsce - relacjonował Sikorski. - Mamy więc nową definicję patriotyzmu - im kto większym jest patriotą, tym bardziej musi zohydzać nasz kraj - ironizował minister.
"Gazeta Wyborcza", arb