Minister wyraził przekonanie, że sprawa Nangar Khel, która była trudna dla sił zbrojnych, przyczyniła się do zmian prawnych - wprowadzenia przepisów o finansowaniu pomocy prawnej i o użyciu broni na misjach zagranicznych. Przypomniał, że tuż po objęciu funkcji przyznał żołnierzom oskarżonym za ostrzał afgańskiej wioski prawo do finansowania przez MON kosztów obrony. - Takiej zasady nie było w polskim prawie, żołnierz stawał przed sądem, a wcześniej przed prokuraturą, podwójnie bezbronny, także dlatego, że resort obrony nie finansował pomocy prawnej - zaznaczył. Podkreślił też, że od początku stycznia bieżącego roku obowiązuje znowelizowana ustawa o udziale polskich kontyngentów w misjach zagranicznych, w której "precyzyjnie określono sytuacje, kiedy żołnierz może użyć broni - nie tylko w samoobronie, ale także wyprzedzająco, to znaczy w przypadku, kiedy żołnierz bądź jego przełożony uzna, że naszym siłom zbrojnym za granicą może grozić jakieś niebezpieczeństwo". - To rozszerza zakres bezpieczeństwa naszych żołnierzy w kontyngentach wojskowych w misjach zagranicznych - ocenił szef MON.
Nangar Khel: wszyscy uniewinnieni
Sikorski też się cieszy- Cieszę się, że sąd, przynajmniej w pierwszej instancji, uniewinnił żołnierzy - tak wyrok w sprawie Nangar Khel skomentował szef MSZ Radosław Sikorski. - Prosiłem w wypowiedziach sąd o wyrozumiałość dla tej sytuacji wojennej, której może nie zrozumieć ktoś, kto nie był na wojnie. Cieszę się, że sąd przychylił się do tego stanowiska i przynajmniej w tej pierwszej instancji żołnierzy uniewinnił - mówił Sikorski. - Mam nadzieję, że nie będzie grania błędami żołnierzy w celach politycznych - dodał.
W ocenie Sikorskiego z grą polityczną wokół Nangar Khel mieliśmy do czynienia "u samego zarania tej sprawy". Pytany, kto grał politycznie, Sikorski polecił "sprawdzenie historii tej sprawy".
Szef MSZ przypomniał, że w swoich wypowiedziach wielokrotnie prosił sąd o wyrozumiałość dla tej "sytuacji wojennej", której - jego zdaniem - "może nie zrozumieć ktoś, kto nie był na wojnie". - Cieszę się, że sąd przychylił się do tego stanowiska i przynajmniej w tej pierwszej instancji żołnierzy uniewinnił - zaznaczył Sikorski. Minister dodał, że wyrok nie oznacza, iż Polska zapomniała o bólu i stratach tych afgańskich rodzin, których bliscy zginęli w wyniku ostrzału wioski Nangar Khel w sierpniu 2007 r. - Na wojnie zdarzają się błędy, zawsze się zdarzały, ale dzisiaj możemy mieć satysfakcję, że to nie oznacza, iż Polscy żołnierzy byli winni zbrodni. Powinniśmy mieć do tych spraw wyważony stosunek, bo jeśli chcemy, aby wojsko polskie było skuteczne, to nie możemy mu wiązać rąk ani narażać żołnierzy na nadmierne konsekwencje wtedy, gdy zdarzają się nieuniknione błędy - mówił Sikorski.
Żołnierze chcą wygrać wojnę
- Wygraliśmy bitwę, trzeba wygrać wojnę - tak skomentował wyrok jeden z uniewinnionych przez sąd żołnierzy, chor. Andrzej Osiecki. Chorąży dziękował wszystkim, którzy wspierali oskarżonych. - Nie będę w żaden sposób komentował wyroku, od tego są adwokaci, prokurator, który się na pewno wypowie - podkreślił Osiecki. Pytany, czy dalej będzie służył w armii, powiedział, że na to pytanie odpowie "po zakończeniu wojny", czyli orzeczeniu sądu po ewentualnej apelacji prokuratury. Nie chciał też rozmawiać o ewentualnym wyjeździe na misję zagraniczną.
Z kolei ppor. Łukasz Bywalec pytany o zatrzymanie oskarżonych przez oddział specjalny Żandarmerii Wojskowej podkreślał, że to nie armia tak ich potraktowała. - Armia nas od początku wspierała i tutaj chciałem podziękować dowódcom, którzy od samego początku nas wspierali, którzy dzisiaj zaszczycili nas swoją obecnością - mówił Bywalec o obecnych w sądzie generałach: Waldemarze Skrzypczaku (były dowódca Wojsk Lądowych), Jerzym Wójciku (były dowódca 6. Brygady Desantowo-Szturmowej, przełożony uniewinnionych żołnierzy) i Sławomirze Petelickim (były dowódca GROM). - Jesteśmy dumni z tego, że tacy dowódcy mogli nas od samego początku wspierać - podkreślał Bywalec. Pytany, czy ma żal do prokuratury, Bywalec powiedział, że trudno mieć do żal do tych, którzy nie byli na misjach, a jeżeli byli, to "siedzieli za szlabanem".
Satysfakcja generałów
Obecni na sali w momencie ogłaszania wyroku w sprawie żołnierzy z Nangar Khel generałowie przyjęli decyzję sądu "z wielką satysfakcją". Gen. broni Waldemar Skrzypczak, w czasie, gdy doszło do tragedii w Afganistanie, dowódca Wojska Lądowych, podkreślił że "taki wyrok zamyka sprawę, która była przedmiotem zainteresowania całej armii przez blisko trzy lata". Skrzypczak nie chciał komentować opinii sądu, który stwierdził, że były przesłanki do wszczęcia postępowania i aresztowania żołnierzy. - Myślę, że sąd to uzasadni i wtedy będzie można nad tym dyskutować, czy były takie przesłanki - powiedział tylko. Dodał, że od początku nie zgadzał się na takie potraktowanie oskarżonych, "ponieważ dokonanie szturmu na mieszkania żołnierzy było niepotrzebne i nieuzasadnione".
Zdaniem Skrzypczaka powodem tego, że trzej oskarżeni - według sądu - pomawiali swojego przełożonego, było to, że się pogubili. - Atmosfera tego wszystkiego, co się stało, jak to zostało zrobione, spowodowało to, że chłopcy się po prostu pogubili. Niepotrzebnie zupełnie, bo to na pewno sprawę przeciągnęło - mówił o linii obrony żołnierzy były dowódca wojsk lądowych.
Z kolei gen. bryg. Jerzy Wójcik ocenił, że uniewinnieni żołnierze po prostu popełnili błąd. - Uważam, że każdy popełnia błędy w warunkach stresu i zagrożenia. Te błędy zostały właśnie w takich warunkach popełnione. Ja je usprawiedliwiam - powiedział. - Jeżeli wystrzelono 24 pociski moździerzowe i udowodniono, że dwa padły na wioskę, to przecież każdy artylerzysta powie, że to był błąd sprzętu - dodał.
Natomiast według gen. bryg. Sławomira Petelickiego sprawa Nangar Khel pokazała bardzo zły stosunek władzy do żołnierzy, którzy narażają życie dla Polski. - Tej sprawy w ogóle nie powinno być, ponieważ Amerykanie, pod których dowództwem byli żołnierze od początku powiedzieli, że był to przypadek. To po prostu była nieudolność państwa, które nie szanuje bohaterów - ocenił Petelicki.
PAP, arb