Paweł Poncyljusz wciąż jest przekonany, że PJN jest "potrzebne dla wyborców i dla ludzi, którzy zostali w polityce zmieleni przez dwa koła młyńskie: PO i PiS". Poseł w rozmowie z TOK FM zapewnia, że nie stracił wiary w PJN i chce iść do wyborów "z własną listą". 4 czerwca prezesem PJN został eurodeputowany Paweł Kowal, który zastąpił na tym stanowisku Joannę Kluzik-Rostkowską.
Zdaniem Poncyljusza zjazd PJN, podczas którego doszło do zmiany władz partii jest dowodem, iż partia "idzie do wyborów samodzielnie". Czy Joanna Kluzik-Rostkowska po utracie przywództwa w ugrupowaniu opuści partię? - Nie wiem. Proszę ją pytać. Może coś powie - ucina temat Poncyljusz, który jednak przyznaje, że zmiana władz w PJN to dla niego trudna sytuacja. - Byłem najbliższym współpracownikiem Kluzik-Rostkowskiej. Odchodzi z głównego nurtu partii osoba, z którą byłem bardzo blisko - zauważa.
Czy gdyby Kluzik-Rostkowska przeszła do PO, taki krok rozważyłby również Poncyljusz? - Prawie 10 lat jestem w polityce i nie byłem w PO, choć różne myśli przychodzą człowiekowi do głowy i różni suflerzy podpowiadają. Ktoś mówi: chodź do nas będzie fajnie. Ja uśmiecham się i dziękuję za miłe słowa, i sygnał - przyznaje. Jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o akces do PO jednak unika. - W pewnym sensie pożyjemy, zobaczymy - stwierdza. I dodaje, że najbliższy tydzień będzie "kluczowy dla PJN".
TOK FM, arb