"Polacy chcą coś robić"
Zdaniem Todda, "Polacy są otwarci, interesują się światem, chcą coś robić, są ambitni i dynamiczni". - Kiedy znajdują się w sytuacji, którą niekoniecznie akceptują, próbują zmienić swoje położenie. To właśnie ten dynamiczny aspekt ich zachowania jest, według mnie, bardzo ważny i atrakcyjny - podkreślił. Zastrzegł jednak, że "czasami Polacy przeszacowują swoje możliwości".
- Panuje opinia, że Polacy narzekają - ja nie mam takiego wrażenia - zauważył. Dodał, że Polacy mieszkający w Wielkiej Brytanii mają specyficzną cechę: "są gotowi na to, że muszą coś robić: pracować, studiować, budować nowe życie, integrować się".
- Polacy, którzy mieszkali za granicą, wiedzą, jak wyglądają rządy w innych krajach i kiedy wracają do domu, oczekują więcej od swoich władz, że będą np. bardziej skuteczne, że skróci się oczekiwanie w urzędach, że praca administracji i samorządów może być lepsza - zauważył.
"Tego wam mówić nie wolno"
- Jeśli Polska chce przejąć przewodnią rolę w UE, jeśli chce, by traktowano ją w Unii poważnie i z szacunkiem, to polscy politycy muszą wziąć na siebie obowiązki i odpowiedzialność - mówił Todd. - Nie wolno wam mówić: "Musicie nas szanować i dużo dać". Jeśli kraj aspiruje do przewodzenia UE, musi być gotowy na wnoszenie swojego wkładu, a nie tylko na mówienie: "Dlatego że jesteśmy ważnym krajem (w regionie), musimy dostawać pewne rzeczy" - podkreślił ambasador.
Todd przyznał, że będzie mu brakować... "polskich sporów". - W Polsce ludzie uwielbiają dyskutować. Polacy spierają się ze sobą przy stole w kuchni, w pracy, w parlamencie. Te kłótnie zawsze prowadzone są przy użyciu dość barwnego języka. Nie chciałbym być ambasadorem w kraju, gdzie nie mógłbym się spierać z ludźmi - zaznaczył.Z Polski ambasador Ric Todd wyjeżdża na Bahamy, na wyspy Turks i Caicos, terytorium zamorskie Wielkiej Brytanii w Ameryce Środkowej, gdzie będzie sprawował urząd gubernatora. Jak mówi, "nawet na rajskich wyspach trzeba rozwiązywać problemy".
zew, PAP