Rząd zgłosił zastrzeżenia i poprawki do poselskiego projektu ustawy o mniejszościach narodowych. Ustawa ma wzmocnić ich pozycję w państwie.
Sejm pracuje nad poselskim projektem ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych. Projektem tym zajął się rząd. Ministrowie uznali, że doprecyzowania wymagają zapisane w projekcie warunki, po spełnieniu których w danej gminie mógł być wprowadzony język mniejszości jako język pomocniczy.
Według projektu, język mniejszości mógłby być używany w gminie, gdzie przedstawiciele mniejszości są w "znacznej ilości", jako "język pomocniczy" w stosunkach państwo-obywatel. Listę tych gmin ma określić rząd. W takich miejscach urzędy stosowałyby język pomocniczy w mowie i piśmie na wniosek obywatela. Również nazwy ulic miałyby być w języku mniejszości. Koszty tłumaczeń ma ponosić budżet państwa.
Rzecznik rządu wyjaśnił także, że w opinii ministrów niecelowe jest "tworzenie instytutów kultury bowiem działalność kulturalna regulowana jest w ustawie o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej".
Według rządu, poza tym niepotrzebne jest powołanie Urzędu ds. Mniejszości Narodowych, co przewiduje projekt, ponieważ - jak uzasadniał Tober - "wystarczającym byłoby ustawowe wzmocnienie pozycji zespołu ds. mniejszości narodowych oraz ministra spraw wewnętrznych i administracji".
Zgodnie z projektem Urząd ten miałby być organem państwa właściwym ds. mniejszości narodowych. Jego prezesa powoływałby premier. Urząd miałby m.in. opracowywać program działań na rzecz mniejszości, koordynować działania administracji publicznej na rzecz mniejszości i dzielić dotacje.
Ponadto rząd zwrócił uwagę na to, że zawarte w projekcie rozwiązania spowodowałyby konieczność dodatkowych wydatków z budżetu państwa, nieprzewidzianych w ustawie budżetowej na obecny rok. "Rząd wskazuje na to, że w tym przynajmniej roku istniałby problem z pokrywaniem kosztów wynikających z tej ustawy" - powiedział Tober.
W myśl projektu ustawy, świadectwa szkolne, dokumenty tożsamości, korespondencja urzędowa, a nawet nazwy ulic mogą być pisane w języku mniejszości narodowej w gminach, w których do mniejszości należy znaczna część mieszkańców.
Za mniejszość narodową może być uznana - według projektu - grupa obywateli Polski "o odrębnym pochodzeniu, tradycyjnie zamieszkała na terytorium RP, pozostająca w mniejszości w stosunku do reszty obywateli, charakteryzująca się dążeniem do zachowania swojego języka, obyczajów, tradycji, kultury, religii lub świadomości narodowej".
Mniejszości mają mieć też prawo do nauczania we własnym języku. Nauka w ich własnym języku ma być organizowana, gdy w jednej klasie zgłosi się co najmniej siedmiu (w szkole podstawowej) lub 14 (w gimnazjum) uczniów.
Projekt nakłada też na publiczne radio i telewizję promowanie wiedzy o życiu i kulturze mniejszości oraz "produkcję i emisję programów w językach ojczystych mniejszości".
les, pap
Według projektu, język mniejszości mógłby być używany w gminie, gdzie przedstawiciele mniejszości są w "znacznej ilości", jako "język pomocniczy" w stosunkach państwo-obywatel. Listę tych gmin ma określić rząd. W takich miejscach urzędy stosowałyby język pomocniczy w mowie i piśmie na wniosek obywatela. Również nazwy ulic miałyby być w języku mniejszości. Koszty tłumaczeń ma ponosić budżet państwa.
Rzecznik rządu wyjaśnił także, że w opinii ministrów niecelowe jest "tworzenie instytutów kultury bowiem działalność kulturalna regulowana jest w ustawie o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej".
Według rządu, poza tym niepotrzebne jest powołanie Urzędu ds. Mniejszości Narodowych, co przewiduje projekt, ponieważ - jak uzasadniał Tober - "wystarczającym byłoby ustawowe wzmocnienie pozycji zespołu ds. mniejszości narodowych oraz ministra spraw wewnętrznych i administracji".
Zgodnie z projektem Urząd ten miałby być organem państwa właściwym ds. mniejszości narodowych. Jego prezesa powoływałby premier. Urząd miałby m.in. opracowywać program działań na rzecz mniejszości, koordynować działania administracji publicznej na rzecz mniejszości i dzielić dotacje.
Ponadto rząd zwrócił uwagę na to, że zawarte w projekcie rozwiązania spowodowałyby konieczność dodatkowych wydatków z budżetu państwa, nieprzewidzianych w ustawie budżetowej na obecny rok. "Rząd wskazuje na to, że w tym przynajmniej roku istniałby problem z pokrywaniem kosztów wynikających z tej ustawy" - powiedział Tober.
W myśl projektu ustawy, świadectwa szkolne, dokumenty tożsamości, korespondencja urzędowa, a nawet nazwy ulic mogą być pisane w języku mniejszości narodowej w gminach, w których do mniejszości należy znaczna część mieszkańców.
Za mniejszość narodową może być uznana - według projektu - grupa obywateli Polski "o odrębnym pochodzeniu, tradycyjnie zamieszkała na terytorium RP, pozostająca w mniejszości w stosunku do reszty obywateli, charakteryzująca się dążeniem do zachowania swojego języka, obyczajów, tradycji, kultury, religii lub świadomości narodowej".
Mniejszości mają mieć też prawo do nauczania we własnym języku. Nauka w ich własnym języku ma być organizowana, gdy w jednej klasie zgłosi się co najmniej siedmiu (w szkole podstawowej) lub 14 (w gimnazjum) uczniów.
Projekt nakłada też na publiczne radio i telewizję promowanie wiedzy o życiu i kulturze mniejszości oraz "produkcję i emisję programów w językach ojczystych mniejszości".
les, pap