"MAK nie fałszował, ale ukrywał fakty"
Na potwierdzenie przedstawionej w "białej księdze" tezy o tym, że samolot został obezwładniony 15 metrów nad ziemią, poseł podaje, że MAK uwzględnił w swoim raporcie wykres wysokości Tu-154M w ostatnich minutach lotu. – Wyraźnie na nim widać, że linia urywa się nad poziomem pasa – zwraca uwagę Macierewicz. – MAK generalnie starał się nie fałszować faktów, co najwyżej ich nie podawał lub je ukrywał. Jednak już w konkluzjach pewne zapisy zostały całkowicie pominięte – dodaje.
Szef Zespołu Parlamentarnego ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Tu-154M przypomina, że „kopie zapisów czarnych skrzynek, które przywiózł z Moskwy minister Jerzy Miller, były w pierwszych wydaniach pozbawione 17 sekund zapisu. – Przekazuje się kopie, co do których twierdzi się, że są wiernym i wiarygodnym obrazem oryginału, co więcej – potwierdza się tę wiarygodność, a potem okazuje się, że brakuje 17 sekund. To jest fałszerstwo – ocenia poseł. Macierewicz zwraca uwagę, że ten brak argumentowano użyciem przy kopiowaniu innego środka niż standardowy. – To się dzieje w odniesieniu do materiału, który jest dokumentem lotu, dokumentem niejawnym. Nie można dowolnie zmieniać nośników w skrzynkach. Tu się okazuje, że nikt nie wiedział o zamianie taśmy. Dlatego mamy pełne prawo stwierdzić, że zapisy były fałszowane – ocenia.
"Rosjanie złamali porozumienie z 1993 roku"
Macierewicz traktuje fakt, że, według jego opinii, przed katastrofą smoleńską nikomu nie przeszkadzał zły stan lotniska, jako „akceptowanie działalności na szkodę bezpieczeństwa najważniejszych osób w państwie". – Obowiązek dobrego przygotowania lotniska jest częścią porozumienia międzynarodowego z 1993 roku, które wiąże Rosję w tym zakresie – podkreśla. Twierdzi też, że zaniechanie wypełnienia tego obowiązku oznacza złamanie porozumienia, co powinno wiązać się z konsekwencjami. – Z tego powodu rezygnacja rządu ze stosowania porozumienia jest dla nas tak bardzo dotkliwa. Pozbawiło to nas podstawy prawnej do domagania się rekompensat za niewypełnienie zapisów porozumienia – tłumaczy. I dodaje: – Osoby prezentowane jako eksperci lekceważącymi wypowiedziami na ten temat działają na korzyść tylko jednego państwa – Rosji.
BP, "Nasz Dziennik"