- O ile nie ma żadnych wątpliwości co do szpicy poszczególnych list - wiadomo, że w pierwszej kolejności są to obecni parlamentarzyści - o tyle najbardziej nas teraz interesuje, żeby listy były bardzo mocne kandydatami także na tych dalszych miejscach. Tym się obecnie zajmujemy - tłumaczy szef Komitetu Wykonawczego PiS Joachim Brudziński. Pragnący zachować anonimowość polityk z kierownictwa PiS twierdzi jednak, że atmosfera w partii tuż przed zatwierdzeniem list wyborczych jest napięta. Zaprzecza jednocześnie, jakoby w partii toczyła się walka o miejsca na listach między frakcją związaną z wiceszefem PiS Zbigniewem Ziobrą (tzw. ziobryści) a dawnymi politykami Porozumienia Centrum ("zakon PC"). Również Brudziński takie spekulacje medialne nazywa "bzdurą". - Nie ma żadnych walk frakcyjnych, żadnych przepychanek - przekonuje.
- Nie ma takiej instytucji jak "zakon PC" - mówi z kolei wiceszef PiS Adam Lipiński. - Jest środowisko, które blisko współpracuje z prezesem, ale łączenie tego w jakiś sposób z historycznym sentymentem jest jakąś bzdurą - dodaje. Lipiński podkreśla też, że nie widzi "żadnej marginalizacji" osób, które współpracowały ze Zbigniewem Ziobro.
Brudziński pytany o plan wykorzystania na listach PiS członków rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej zaprzecza, jakoby PiS miało przyjąć w jesiennych wyborach "taktykę smoleńską". - Nie planujemy specjalnej taktyki w oparciu o rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej. Strategia jest jedna - wygrać - podkreśla.PAP, arb