Zdaniem Ryszarda Czarneckiego wypowiedź Radosława Sikorskiego o powstaniu warszawskim (Sikorski nazwał je na Twitterze "tragedią narodową") nie jest "wypadkiem przy pracy", ale dowodem na "stosunek rządu do dziejów ojczystych". "Szef Sikorskiego, Donald Tusk publicznie i nad wyraz szczerze przyznał kiedyś, że polskość jest dla niego balastem" - pisze na blogu eurodeputowany PiS.
"Żeby nie tłumaczyć dłużej, że ziemia jest okrągła, po wtorku jest środa, a po wiośnie lato, dodam, że to za kadencji tego rządu Niemcy podjęli ostateczną decyzję o powstaniu >Muzeum Wypędzonych< w Berlinie i o takim kształcie ekspozycji, która będzie miała jednoznacznie antypolski, zniekształcający historię najnowszą charakter" - podkreśla Czarnecki.
"Brednie Sikorskiego nie są przypadkiem. Są raczej normą w tym rządzie i standardem w tej koalicji. Sikorski głupi nie jest, więc nie mówi rzeczy, które mogą zaszkodzić jego osobistej karierze. Doskonale wie, że za to od Tuska po łapach nie dostanie" - podsumowuje eurodeputowany.
"Brednie Sikorskiego nie są przypadkiem. Są raczej normą w tym rządzie i standardem w tej koalicji. Sikorski głupi nie jest, więc nie mówi rzeczy, które mogą zaszkodzić jego osobistej karierze. Doskonale wie, że za to od Tuska po łapach nie dostanie" - podsumowuje eurodeputowany.
arb