Leszek Miller powiedział, że po publikacji raportu komisji nie było innego wyjścia. - Jeśli nie można rozformować rządu, to trzeba rozformować 36 pułk - podkreślił. - Uważam, że to są niezbędne decyzje, gdyż lektura raportu Millera jest porażająca. Jestem za tym, żeby stworzyć od nowa formację, która będzie przewozić najważniejsze osoby w państwie - powiedział. Zdaniem byłego premiera, powinna to być jednak "grupa prawdziwie elitarna". - Mam nadzieję, że tego rodzaju grupa powstanie, i że rozwiązując 36. specpułk decydenci wiedzą, co dalej, czyli co ma powstać w zamian - zaznaczył.
Miller pytany, czy jako premier czuł się bezpieczny latając rządowymi maszynami, powiedział, że tak. - Czułem się bezpieczny, ale w moich czasach przewożeniem prezydenta, czy premiera zajmował się dowódca pułku lub jego zastępca, czyli bardzo doświadczeni i o wielkich umiejętnościach piloci. Było nie do pomyślenia, by loty najważniejszych osób w państwie obsługiwała niedoświadczona załoga - powiedział.
Były szef rządu ocenił też, że problemem 36 pułku było to, że po przyjściu do władzy PiS wśród służących w nim pilotów przeprowadzono czystkę. Jak zaznaczył, do odejścia z pułku zmuszono lub skłoniono wszystkie te osoby, które były szkolone jeszcze w ZSRR lub miały zbyt długi staż. - Wtedy odeszli najlepsi ludzie. Tragedia smoleńska jest efektem tej czystki, która się wtedy odbyła - ocenił Miller.pap, ps