"Samoobrona mogła wrócić do Sejmu. To mogło komuś przeszkadzać"

"Samoobrona mogła wrócić do Sejmu. To mogło komuś przeszkadzać"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Politycznym wrogiem Leppera miał być - zdaniem Hihina - m.in. Radosław Sikorski (fot. Wprost) Źródło: Wprost
- Przyznam, że wiele przesłanek każe się zastanowić, czy Andrzej Lepper rzeczywiście targnął się na swoje życie - mówi w wywiadzie dla "Super Expressu" Wadim Hihin, redaktor naczelny białoruskiego magazynu "Biełaruskaja Dumka".
Dziennikarz zauważa, że śmierć Leppera nastąpiła na krótko przed wyborami parlamentarnymi. Jego zdaniem, w sytuacji słabnącego autorytetu największych ugrupowań, Samoobrona miała coraz większe szanse powrotu na scenę polityczną. - To mogło komuś przeszkadzać - spekuluje Hihin.

Zdaniem Hihina Lepper mógł być niewygodny także dla ludzi, którzy nieprzychylnie patrzyli na rozwój dobrych stosunków między Polską i Białorusią. Naczelny "Biełaruskajej Dumki" przypomina, że były wicepremier aktywnie działał na rzecz kontaktów biznesowych, przekonywał polskich biznesmenów do inwestowania na Białorusi. - Myślę, że miał politycznych wrogów. Mówię m.in. o Radosławie Sikorskim, który buduje swoją karierę na rozgrywaniu kwestii białoruskiej i histerii wokół wewnętrznych spraw naszego kraju. Ktoś taki staje się podejrzany - uważa dziennikarz. Według Hihina zastanawiające jest też, że Lepper jest kolejnym eurosceptykiem, który zginął w kolejnych latach. - Pamiętamy Pima Fortuyna z Holandii czy Joerga Heidera z Austrii. Jednego z nich zastrzelono tuż przed wyborami, drugi zginął zaraz po nich - przypomina naczelny białoruskiego magazynu.

Dziennikarz sądzi, że zainteresowanie białoruskich mediów wokół okoliczności śmierci Andrzeja Leppera jest zupełnie naturalne. - Białoruś ma prawo interesować się zagadkową śmiercią polityka, który dążył do rozwoju dobrych relacji między naszymi krajami - uważa Hihin. - Jeśli próbuje się zniszczyć opozycyjną partię, która jeszcze niedawno cieszyła się dużym poparciem, to nie uwierzę w żadną demokrację w Polsce - podsumowuje dziennikarz.

PAP, arb