"Część z tych, którzy deklarują, że chcą wziąć udział w głosowaniu, tak naprawdę w dniu wyborów zostanie w domu. Ale ci, którzy jednak pofatygują się do lokalu wyborczego, aż do ostatniej chwili będą dumać, co zrobić ze swoim cennym głosem" - przewiduje na blogu Marek Migalski, wiceprzewodniczący PJN.
Polityk ugrupowania "Polska Jest Najważniejsza" uważa, że trwający między głównymi partiami spór doprowadzi do zniechęcenia ich wyborców, co w efekcie może dać szanse małym partiom. "Na kogo, do cholery, mam zagłosować, jeśli pierwsi o drugich mówią, że to zdrajcy, a ci drudzy o tych pierwszych, że to faszyści. Może to prawda?" - opisuje stojący przed wyborcami dylemat Migalski.
Zdaniem Migalskiego "dwie wielkie fortece" - PO i PiS - "ostrzeliwać się będą przez najbliższe 7 tygodni". Według polityka taki przebieg kampanii może przełamać zwyczaj głosowania przez niezdecydowanych wyborców na największe ugrupowania. Migalski uważa, że w efekcie, już w dniu głosowania okazać się może, że prawdziwymi zwycięzcami zostaną "sanitariusze", czyli małe ugrupowania - w tym "Polska Jest Najważniejsza" - które zamiast walczyć, chcą zaproponować wyborcom alternatywę.
tch
Zdaniem Migalskiego "dwie wielkie fortece" - PO i PiS - "ostrzeliwać się będą przez najbliższe 7 tygodni". Według polityka taki przebieg kampanii może przełamać zwyczaj głosowania przez niezdecydowanych wyborców na największe ugrupowania. Migalski uważa, że w efekcie, już w dniu głosowania okazać się może, że prawdziwymi zwycięzcami zostaną "sanitariusze", czyli małe ugrupowania - w tym "Polska Jest Najważniejsza" - które zamiast walczyć, chcą zaproponować wyborcom alternatywę.
tch