Rutkowski: nie wziąłem od Olewnika miliona, mam czyste ręce

Rutkowski: nie wziąłem od Olewnika miliona, mam czyste ręce

Dodano:   /  Zmieniono: 
Krzysztof Rutkowski (fot. Wprost) Źródło: Wprost
Detektyw Krzysztof Rutkowski oświadczył przed płockim sądem rejonowym, że nie współdziałał z porywaczami Krzysztofa Olewnika i nie przyjął od Włodzimierza Olewnika (ojca porwanego) kwoty miliona złotych. - Mam czyste ręce - zapewnił.
Rutkowski w prywatnym akcie oskarżenia zarzuca Olewnikowi, że  udzielając wypowiedzi telewizji TVN24 w październiku 2009 r., pomówił go  m.in. o to, że współdziałał z porywaczami jego syna Krzysztofa, lansując wersję o samouprowadzeniu, a także nazywając detektywa "typowym oszustem", i twierdząc, że wyłudził on kwotę miliona złotych. 2 września sąd wznowił rozprawę po przerwie ogłoszonej dwa dni wcześniej. Wtedy, a także wcześniej - w lipcu na posiedzeniu pojednawczym - Olewnik i Rutkowski uznali, że ugoda jest niemożliwa.

"Nigdy w moim życiu"

Podczas posiedzenia na pytanie sądu, czy Rutkowski współdziałał z porywaczami Krzysztofa Olewnika, detektyw odpowiedział: "Nigdy w moim życiu, ani w tej sprawie, nie współdziałałem z bandytami". Na kolejne pytanie sądu, oświadczył: "Nigdy w moim życiu nie przyjąłem od Włodzimierza Olewnika miliona złotych, ani w całości, ani w ratach". Detektyw zapewnił, że spotkał się z Włodzimierzem Olewnikiem dwa razy i  obecne były przy tym inne osoby.

"Rozważałem, czy to nie było samouprowadzenie"

Rutkowski przyznał, że czuje się dotknięty wypowiedzią Olewnika, iż w  sprawie porwania jego syna znalazł się on nieprzypadkowo. - To tak, jakbym został wynajęty nie przez rodzinę Olewników, a przez bandytów -  wyjaśnił. Na pytanie pełnomocnika Olewnika, mecenasa Bogdana Borkowskiego, czy detektyw wie, dlaczego porywacze Krzysztofa Olewnika, instruowali rodzinę, by do sprawy został zaangażowany właśnie Rutkowski, odpowiedział, że nie wie. - Wydawało mi się to bardzo dziwne - dodał Rutkowski. Przyznał, że takie oczekiwanie porywaczy skłaniało go do  rozważań, czy przypadek ten nie jest samouprowadzeniem, co brała także pod uwagę policja.

"Żałuję, że nie byłem na miejscu"

- Powiedział pan, że ma pan czyste ręce, ale czy ma pan czyste sumienie? - zapytał Rutkowskiego pełnomocnik Olewnika. - Mam czyste sumienie. Mam tylko jedną pretensję do siebie, że nie było mnie na  miejscu - odparł detektyw. Wyjaśnił, że otrzymał od siostry Krzysztofa Olewnika, Danuty Olewnik-Cieplińskiej, ustne zlecenie wykrycia porywaczy i uwolnienia uprowadzonego, mniej więcej w okresie, gdy został posłem i  był zajęty obowiązkami. Rutkowski podał, że za zlecenie jego biuro wystawiło fakturę na 20 tys. zł.

Rutkowski zapewnił, że po porwaniu w Krzysztofa Olewnika w Drobinie, a  także w innych miejscach, przez około półtora miesiąca działało kilku jego pracowników i współpracowników, w sumie około 10 osób. Według niego, działania te polegały m.in. na nagrywaniu rozmów z porywaczami, które potem przekazano policji i typowaniu podejrzanych, jak Robert Pazik, co potwierdziło się później - Pazik w 2008 r. został skazany na  dożywocie za zabójstwo Krzysztofa Olewnika, a w 2009 r. został znaleziony powieszony w  płockim areszcie, co zostało uznane za samobójstwo.

Sprawa Andrzeja K.

Rutkowski oświadczył, że nie ma wiedzy, by ktoś z jego pracowników przyjął pieniądze od Włodzimierza Olewnika. Detektyw zaznaczył, że  jeżeli Olewnik posiadał taką wiedzę to powinien natychmiast skontaktować się z nim i złożyć zawiadomienie do policji. Przypomniał, że sam przesłał policji notatkę, gdy dowiedział się, że z jednym z jego pracowników kontaktował się informator agencji detektywistycznej Andrzej K. - pracownik został zwolniony.

Andrzej K. w 2008 r. za wyłudzenie od Olewnika pieniędzy został skazany na 3 lata więzienia. Rutkowski podkreślił, że Andrzej K. nie był nigdy pracownikiem jego agencji, a pracownicy mieli zakaz kontaktowania się z nim. Detektyw zauważył, że jego notatką do policji nikt się nie zajął i ktoś powinien za to odpowiedzieć.

"Rutkowski kłamie"

Włodzimierz Olewnik zapowiedział, że ustosunkuje się do zeznań Rutkowskiego w oświadczeniu na rozprawie, która zostanie wznowiona 29 września. - Padło kilka kłamstw. Jestem zdenerwowany - powiedział.

Oskarżenie Rutkowskiego wobec Olewnika wniesione pod koniec 2009 r. obejmuje zarzut pomówienia o postępowanie, które może go poniżyć w  opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego do  wykonywania zawodu. Grozi za to kara grzywny, ograniczenia wolności lub  więzienia do 2 lat. Olewnik nie przyznaje się do winy.

zew, PAP