- Od kilku dni ze zadziwieniem obserwuję kampanię wizerunkową PiS i Jarosława Kaczyńskiego. Mam nieodparte wrażenie, że to już gdzieś widziałam. Co więcej - w pewnym sensie - muszę uznać, że jestem współautorką kierunku politycznego, do którego dziś próbujecie przekonać Polaków - napisała w liście Kluzik-Rostkowska, która była szefową sztabu wyborczego Jarosława Kaczyńskiego w kampanii prezydenckiej.
Kluzik-Rostkowska zaznaczyła w liście, że pamięta tamtą kampanię i pamięta też, co wydarzyło się tuż po jej zakończeniu. - Polacy, którzy dziś zastanawiają się, na kogo oddać swój głos, mieli prawo już zapomnieć o tamtych deklaracjach i obietnicach. Wy, politycy, którzy dzisiaj tworzycie sztab, musicie o nich pamiętać i daję głowę, że nie zapominacie. Przecież bierzecie odpowiedzialność za każde słowo i każdą deklarację, jaka pada w tej kampanii z ust Jarosława Kaczyńskiego! - podkreśliła.
Według niej na trik wizerunkowy można się nabrać tylko raz. - Tymczasem, po 9 października, przyjdzie 10 października. Kolejna "miesięcznica" katastrofy i dzień, w którym Jarosław Kaczyński przestanie się liczyć z waszymi sugestiami. Nawet przez głowę mu nie przejdzie, że kolejna zmiana osłabi również waszą wiarygodność w oczach opinii publicznej. Szef kampanii stanie przed dylematem podobnym do mojego sprzed roku – który moment będzie najwłaściwszy, żeby powiedzieć Polakom – przepraszam - zaznaczyła.
Kluzik-Rostkowska przyznała w liście, że podczas ubiegłorocznej kampanii prezydenckiej miała głębokie poczucie, że mówi Polakom prawdę. Że Jarosław Kaczyński chce poważnej dyskusji o polskich sprawach, o miejscu Polski w Europie, że ma politycznych przeciwników, a nie wrogów. "Już kilka dni po wyborach Jarosław Kaczyński porzucił tamtą politykę. Było to dla mnie ogromnym rozczarowaniem" - napisała.
W liście zwróciła uwagę, że przez ponad rok Jarosław Kaczyński nie zajmował się szczególnie sprawami dzieci w przedszkolach, nie poświęcał uwagi sprawom młodych Polaków. - Mówił o zdradzonych o świcie, o karkach wygiętych na Wschód i Zachód, zakamuflowanej opcji niemieckiej, nazywał Polskę rosyjsko-niemieckim kondominium, legitymizował tych, którzy mówią o krwi na rękach - przypomniała.
Przytoczyła w liście także fragment z wywiadu, jakiego Jarosław Kaczyński udzielił prawie dokładnie rok temu - 20 września 2010: „Było takie przeświadczenie, że ładne buzie w sztabie i demonstrowanie, że ja jestem niesłychanie łagodny, przyniesie nam poparcie elektoratu wielkomiejskiego. Łagodnie mówiąc, nic z tego nie wyszło".
- Szkoda Was, a jeszcze bardziej szkoda Waszych młodych koleżanek, które dziś uśmiechają się do nas z wyborczych plakatów. Zdecydowanie "ładne buzie" - oceniła Kluzik-Rostkowska.- Dziękujemy pani Kluzik-Rostkowskiej za troskę i za rady. Traktujemy ten list jedynie w kategorii przypomnienia o sobie opinii publicznej - tak Tomasz Poręba skomentował ten list.
pap, em