Protestujący kierowcy domagali się przede wszystkim dymisji zarządu spółki, ale także m.in. przywrócenia do pracy trzech kierowców, zwolnionych dyscyplinarnie za przekraczanie norm zużycia paliwa w autobusach. Protestujący poczuli się bowiem obrażeni publicznymi wypowiedziami prezesa o tym, iż dochodziło do kradzieży paliwa. W tej sprawie jest doniesienie zarządu w prokuraturze, swoje doniesienie o podejrzeniu naruszenia przez zarząd praw pracowniczych złożyli też strajkujący. Prokuratura jeszcze nie zdecydowała czy wszcząć śledztwo.
Sygnatariusze porozumienia kończącego strajk postanowili, że rada nadzorcza PKS Białystok przyjmie rezygnację zarządu spółki, a do czasu wyłonienia nowego zarządu, firmą będzie kierował członek rady nadzorczej Andrzej Jackiewicz. Ogłoszony zostanie konkurs na nowego prezesa i zarząd, a jego kryteria zostaną opracowane przez radę nadzorczą, przy udziale przedstawicieli wskazanych przez zakładowe organizacje związkowe.
W przypadku niewyłonienia prezesa w otwartym konkursie, kandydata na prezesa zarekomenduje radzie nadzorczej zarząd województwa podlaskiego. Zgodnie z porozumieniem, nowy zarząd zajmie się ponownie sprawą trzech zwolnionych dyscyplinarnie pracowników. Ustalono też, że osoby które uczestniczyły w strajku, nie poniosą odpowiedzialności dyscyplinarnej za udział w proteście. W czasie strajku dziennie nie było realizowanych ok. 1,2 tys. kursów autobusowych z dworca PKS w Białymstoku. Jak szacowały władze spółki, codziennie przynosiło to ok. 120 tys. zł straty. Pojawiły się nawet sugestie, że jeśli szybko nie dojdzie do zakończenia strajku, firma może utracić płynność finansową, czego konsekwencją byłby wniosek o ogłoszenie upadłości.
Przed strajkiem dziennie z usług PKS Białystok korzystało ok. 25 tys. osób. W czasie strajków podróżni korzystali z kolei lub ofert prywatnych przewoźników.
PKS Białystok zatrudnia około 400 osób. Właścicielem spółki oraz kilku innych firm PKS w regionie jest samorząd województwa podlaskiego.pap, em