Kaczmarek i Kaczyński nie pojednali się w sprawie "śpiocha"

Kaczmarek i Kaczyński nie pojednali się w sprawie "śpiocha"

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. Wprost) Źródło: Wprost
Nie ma pojednania w procesie karnym, który Jarosławowi Kaczyńskiemu wytoczył były szef MSWiA Janusz Kaczmarek za pomówienie go przez lidera PiS określeniem "śpioch". Kaczyńskiemu grozi nawet do roku więzienia.
Na posiedzeniu pojednawczym, które jest obligatoryjne przy procesie o pomówienie, w Sądzie Rejonowym dla m. st. Warszawy nie stawił się ani Kaczyński (nie miał takiego obowiązku - red.), ani jego adwokat. Sąd wyznaczył na 23 listopada termin pierwszej rozprawy. Proces będzie zapewne niejawny.

Kaczmarek powiedział dziennikarzom, których sąd wyprosił z sali, że wciąż nie wyklucza pojednania, warunkiem byłoby jednak przeproszenie go przez Kaczyńskiego, co ten wykluczał. Było to pierwsze posiedzenie sądu w nowym składzie - po tym, jak w lipcu Sąd Apelacyjny w Warszawie oddalił wniosek sądu o przeniesienie do wyższej instancji sprawy, która na rozpoznanie czeka już od trzech lat. Karalność czynu zarzucanego Kaczyńskiemu przez Kaczmarka przedawnia się w 2013 r. Kaczmarek obawia się, że przedawnienie może nastąpić.

"Człowiek drugiej strony"

Proces dotyczy wypowiedzi prezesa PiS z 2008 r., że Kaczmarek "to był po prostu człowiek drugiej strony, jak to niektórzy nazywają - taki »śpioch«". "To jest nawiązanie do agenta śpiocha. Ktoś przez wiele lat nie wypełniał swojej funkcji, potem dostaje sygnał i zaczyna pracować jako agent" - dodał Kaczyński. "Otóż on rzeczywiście bardzo zręcznie się wkupił w łaski naszego środowiska, parę rzeczywistych spraw załatwił, bo to bardzo sprawny i inteligentny człowiek, a następnie zaczął różnych układów bronić i dzięki temu różne śledztwa nagle się okazywały niemożliwe, choćby to paliwowe" - mówił były premier.

Pozew Kaczmarka

W prywatnym akcie oskarżenia Kaczmarek zarzucił Kaczyńskiemu, że pomówił go w mediach o właściwości, które "mogą poniżyć go w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danej działalności". Artykuł 212 par. 2 Kodeksu karnego przewiduje za taki czyn grzywnę, karę ograniczenia wolności albo do roku więzienia. Zgodnie z nim nie popełnia przestępstwa ten, kto "rozgłasza prawdziwy zarzut dotyczący postępowania osoby pełniącej funkcję publiczną lub służący obronie społecznie uzasadnionego interesu".

Kaczyński zrzekł się immunitetu

- Wszystko podtrzymuję - mówił Kaczyński, gdy w 2009 r. zrzekł się immunitetu poselskiego do tej sprawy. Zapowiedział wtedy, że jako oskarżony zamierza skorzystać z prawa przedstawienia sądowi "informacji, które mają charakter ściśle tajny". Proces będzie zapewne niejawny.

Trwa cywilny proces wytoczony przez Kaczmarka za te same słowa prezesowi PiS (na wniosek pozwanego jest on niejawny). Kaczmarek żąda przeprosin "za postawienie nieprawdziwych zarzutów, że tkwi w układzie, utrudnia śledztwa prowadzone przez organy ścigania" oraz za "znieważające nazwanie go agentem śpiochem". Prezes PiS miałby też wpłacić 10 tys. zł na Caritas. Pozwany wnosi o oddalenie pozwu. Ciąg dalszy tego procesu - pod koniec września. W procesie cywilnym pozwany musi dowieść swych twierdzeń - w procesie karnym to strona oskarżająca musi przedstawić dowody winy podsądnego.

Kaczmarek chce odszkodowania

Kaczmarka odwołano na wniosek premiera Kaczyńskiego z funkcji szefa MSWiA w sierpniu 2007 r., bo "znalazł się w kręgu podejrzenia" w sprawie przecieku z akcji CBA w resorcie rolnictwa. ABW zatrzymała go w sierpniu 2007 r., razem z byłym szefem policji Konradem Kornatowskim i ówczesnym szefem PZU Jaromirem Netzlem. Miał zarzut zatajenia spotkania z Ryszardem Krauzem w hotelu Marriott w lipcu 2007 r. i utrudniania śledztwa w sprawie przecieku z akcji CBA. Śledztwa w sprawie fałszywych zeznań Kaczmarka i przecieku z akcji CBA umorzono ostatecznie w 2009 r. Jeszcze w 2007 r. sąd uznał za bezpodstawne zatrzymanie Kaczmarka, który na drodze sądowej żąda za to od państwa wielomilionowego odszkodowania.

zew, PAP