Przyjechałam popierać Donalda Tuska, bo mam do niego pełne zaufanie - oświadczyła działaczka opozycji w okresie PRL Henryka Krzywonos-Strycharska, która jeździła w piątek z premierem po Zachodniopomorskiem.
Krzywonos mówiła, że w żyłach jej i premiera płynie "podobna krew". - Obydwoje kochamy dzieci, obydwoje robimy bardzo wiele dla dzieci i tych starszych dzieci, i oboje staramy się cokolwiek zrobić. Ja jestem mniej władna, premier może bardzo dużo. Zawsze twierdzę, że może dużo, jeśli mu pomożemy - powiedziała.
Krzywonos podkreśliła, że przyjechała popierać premiera, bo ma do niego "pełne zaufanie". - Pamiętam, co się działo cztery lata temu i pamiętam wtedy, kiedy baliśmy się z dnia na dzień. A teraz mimo kryzysów poza granicami naszego państwa my się trzymamy. Myślę, że tak będzie dalej - oświadczyła.
Przyznała także, iż zawsze uważała, że "zmiana władzy jest zła". Podkreśliła, że jeśli (ktoś) coś obieca, "to musi mieć czas, by dotrzymał słowa". Zaapelowała do Polaków, by poszli do urn; przekonywała, że frekwencja jest bardzo ważna. - Nie namawiam was, żebyście na tego czy owego głosowali, ale błagam na wszystkie świętości, nie głosujcie na tego, na którego ja nie będę głosować - stwierdziła.
pap, ps