"Sytuacja staje się bardzo poważna, kiedy ksiądz katolicki w telewizji mówi głupstwa - pisze hierarcha. - Wtedy ten kapłan staje się wilkiem w owczarni, a nie pasterzem". Zwrócił jednocześnie uwagę, że każda wypowiedź osoby duchownej, która jest niezgodna z nauczaniem Kościoła, domaga się interwencji zwierzchników.
W liście do ks. Bonieckiego bp Mering przypomniał, że jeszcze jako student bardzo cenił jego książki. Był też wiernym czytelnikiem "Tygodnika Powszechnego". Podkreśla, że zmieniło się to jednak po 1989 r.: "Pismo stało się niszowe, niskonakładowe, przeznaczone dla dobrze o sobie myślących elit. Boleję nad tą ewolucją, do której się Ksiądz Redaktor bardzo przyczynił. To na łamach Księdza pisma pojawiały się nazwiska takich >autorytetów< jak Magdalena Środa (córka prof. Ciupaka, marksisty i >religioznawcy< z czasów PRL), ks. Tomasz Węcławski (ileż się >Znak< natrudził w promocji jego książek), Stanisław Obirek... Podobny ciąg nazwisk mógłbym dalej tworzyć".
"Widocznie bliżej było Księdzu Redaktorowi do tych >światłych< niż do >moherowych< (do których siebie z satysfakcją zaliczam)" - wytknął kapłanowi biskup.pap, ps