Byłemu premierowi i przewodniczącemu SLD w kampanii wszystkich partii brakowało dwóch ważnych elementów: "wyjaśnienia orientacji Polski wobec reszty Europy i świata" oraz "zidentyfikowania nowej natury lęków przyszłości". - Partie poszły w wielkie uspakajanie społeczeństwa, czasem z braku kompetencji, czasem z braku odwagi, a zaraz po wyborach trzeba będzie mówić, z młodym zwłaszcza pokoleniem, o bardzo trudnych sprawach - podkreślił Oleksy. Były premier dodał, że lewica najbardziej akcentowała te kwestie, choć nie tak dobitnie, jakby chciał on sam.
W opinii Oleksego w całej kampanii zbyt dużo było gadżetów i grepsów oraz "manii sondażowej, z której wyprowadzano pesymistyczne prognozy co do pozycji SLD". Polityk podkreślił, że w przypadku lewicy gadżety i grepsy były jak przyprawa, która nie popsuła smaku potrawy, a o ostateczny wynik wyborczy jest - jak to ujął - "dość spokojny". Za całkowicie realne uznał poparcie na poziomie 12-14 proc. Zaznaczył jednocześnie, że niezależnie od wyniku w wyborach, zadaniem SLD jest konsolidacja lewicy społecznej w Polsce, w związku z czym trzeba "pilnie myśleć o zwołaniu kongresu, żeby zjednoczyć wszystkie nurty dziś rozdrobnione i bardzo zautonomizowane". - Jest dla Polski niesłychanie ważne, żeby siły lewicy społecznej miały coraz większy wpływ na decydowanie o przyszłości. Wcale nie jestem pewien, że po wyborach dalsza droga Polski jest z góry jasno określona. Wydaje mi się wręcz, że walka o prawidłowe rozumienie wyznań i dalszych działań będzie toczyć się od pierwszego dnia po wyborach - ocenił polityk.
PAP, arb