Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia na wniosek obrony prezesa PiS uznał brak "znamion czynu zabronionego". Były wicepremier z LPR wytoczył byłemu premierowi proces karny za zniesławienie. Na podstawie art. 212 par. 2 Kodeksu karnego grozi za to nawet do roku więzienia. Twierdził, że jako adwokat wymaga nieposzlakowanej opinii, a zarzut kłamstwa pozbawia go potrzebnego do tego zaufania.
W ustnym uzasadnieniu nieprawomocnego postanowienia sędzia Małgorzata Drewin podkreśliła, że Kaczyński nie odnosił się do właściwości i cech osobistych Giertycha, któremu nie zarzucał, że jest kłamcą, a jedynie mówił, że kłamstwem są jego wypowiedzi o zbieraniu haków. Oskarżony nie mógł inaczej odnieść się do tego zarzutu niż mówiąc, że to nieprawda. Mieściło się to w granicach dopuszczalnej obrony - dodała sędzia. Według niej, przesądza to, że nie można uznać, by Kaczyński chciał zdyskredytować Giertycha w opinii publicznej. Sędzia w uzasadnieniu wspominała o "kalamburach słownych", o "paradoksie kłamstwa" oraz o tym, że "filozofowie zastanawiali się, czym jest prawda, co do dziś jest przedmiotem zainteresowania". Zarazem dodała, że takie "akademickie rozważania" nie są przedmiotem rozstrzygnięcia.
Podczas ogłaszania postanowienia w sądzie nie było nikogo ani od Giertycha, ani od Kaczyńskiego. Pytany o wyrok sądu Giertych nie chciał się odnieść merytorycznie do słów sędzi. Zapowiadając zażalenie do sądu okręgowego, powiedział że fakt zwołania posiedzenia z urzędu przez sąd wskazywał na zamiar umorzenia sprawy. - Mam wrażenie, że sąd rejonowy po prostu nie lubi się zajmować sporami miedzy politykami - zauważył, odnosząc się do innego procesu, jaki przed tym sądem wytoczył Kaczyńskiemu były szef MSWiA Janusz Kaczmarek. - Gdyby pan Kaczyński dotrzymał słowa i wycofał się z polityki po przegranych wyborach, to kto wie, czy bym nie odpuścił tej sprawy - dodał Giertych.
W 2010 r. Giertych oświadczył, że Kaczyński jako premier zbierał "haki" na polityków koalicji (Samoobrony i LPR) i opozycji. Według Giertycha, forma zbierania "haków" na Tuska "była obrzydliwa", a dane te dotyczyły spraw "bardzo odległych, z przeszłości". Zdaniem Giertycha wszyscy politycy PO mieli założone teczki. - To są kłamstwa, nie mające faktycznych przesłanek - replikował Kaczyński. - Nie było żadnych teczek, nie było żadnych akcji ad personam wobec kogokolwiek - zapewniał szef PiS, który pozwał Giertycha za oskarżenia pod swoim adresem. Z kolei Giertych pozwał Kaczyńskiego za zarzut kłamstwa oraz wytoczył mu proces karny.PAP, arb