"Lis chciał poniżyć Kaczyńskiego"
W piśmie do REM napisały, że Lis "nie pytał o rzeczy najważniejsze dla Polski, nie pytał o program partii, która ma szanse przejąć rządy w następnej kadencji" oraz "chciał jedynie zdenerwować, skompromitować, zmusić do tłumaczenia się i w efekcie poniżyć Jarosława Kaczyńskiego". Autorki pisma uznały, że Lis zachował się niezgodnie z zasadą obiektywizmu, "ujawniając swoje poglądy polityczne i głęboką niechęć do poglądów gościa". Podkreśliły, że autor programu "zachował się niezgodnie z zasadami szacunku wobec zaproszonego gościa" i nie zadbał "o formę przekazu, przerywał często rozmówcy, nie dając skończyć rozpoczętej myśli", "zwrócił uwagę publiczności, że za często klaszcze", a po zakończeniu rozmowy nie odprowadził Jarosława Kaczyńskiego "nawet do drzwi studia, odwrócił się na pięcie i odszedł".
REM: dobra osobiste Kaczyńskiego nie zostały naruszone
W odpowiedzi na skargę Bubuli i Walewskiej REM oświadczyła, że nie podziela ich oceny i nie znajduje podstaw dla zawartych w skardze zarzutów. Rada podkreśliła, że program Lisa ma charakter autorski, a gospodarz takiego programu decyduje o sposobie jego prowadzenia, a także o tym, jak dalece ujawni swoje poglądy polityczne.
"Jarosław Kaczyński godząc się na wywiad tuż przed wyborami, musiał być przygotowany na to, że dziennikarz zada mu w imieniu wyborców trudne pytania. Wywiad z szefem głównej partii opozycyjnej nie sprowadza się przecież do rejestrowania wypowiedzi polityka, do czego wystarczyłby mikrofon, ale wymaga też dociekania tego, czego indagowany nie mówi, lub nie chce powiedzieć. Granica, której dziennikarz nie może przekroczyć, to dobra osobiste interlokutora. Zdaniem REM nie zostały one naruszone" - brzmi oświadczenie Rady.
Rada Etyki Mediów wypowiada się w sprawach związanych z przestrzeganiem Karty Etycznej Mediów, przyjętej w 1995 r. przez członków Konferencji Mediów Polskich.
zew, PAP