Ruch Palikota chce zlikwidować IPN. "To patologia"

Ruch Palikota chce zlikwidować IPN. "To patologia"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Janusz Palikot (fot. Grażyna Myślińska/FORUM) 
Politycy Ruchu Palikota opowiedzieli się za likwidacją Instytutu Pamięci Narodowej. Jednocześnie poseł-elekt ugrupowania, Roman Kotliński, zapewnił, że - wbrew doniesieniom prasowym - nie współpracował z SB. Kotliński nie wykluczył także wystąpienia z wnioskiem o autolustrację, choć - jak zastrzegł - decyzji w tej sprawie jeszcze nie podjął. 44-letni Kotliński to były ksiądz katolicki, redaktor naczelny i właściciel określającego się jako antyklerykalny tygodnika "Fakty i Mity". W 1997 r. pod pseudonimem "Roman Jonasz" opublikował książkę "Byłem księdzem".

W "Rzeczpospolitej" z 15 października można było przeczytać, że Kotliński, jako kleryk Wyższego Seminarium Duchownego we Włocławku, miał zostać pozyskany jako TW "Janusz" i w 1989 r. podpisać zobowiązanie do współpracy z SB. Kotliński w swoim oświadczeniu lustracyjnym twierdzi tymczasem, że nie współpracował z SB. Kotliński jeszcze w dniu publikacji artykułu w dzienniku zaprzeczył, jakoby miał współpracować z SB i być tajnym współpracownikiem. - Jestem ofiarą jednej z największych polskich patologii - oświadczył dwa dni później. "Jedną z patologii" Kotliński określił "to, co robi IPN i to, co zrobiła >Rzeczpospolita< - czyli grzebanie w tym Instytucie, wyciąganie trupów z szafy".

15 minut rozmowy z SB-kiem

- W 1989 roku, ja wcześniej myślałem, że to było rok wcześniej, w 1989 roku spotkałem się z panem milicjantem, którzy wymusił na mnie rozmowę - wspominał Kotliński. Zapewnił, że rozmowa trwała 15 minut, a on sam zorientował się, że jego rozmówcą jest funkcjonariusz SB. - Poprosił mnie, bym pokwitował odbycie rozmowy, bo nie ma po prostu możliwości w innymi przypadku odzyskać kosztów przejazdu i moje miękkie serce poskutkowało tym, że złożyłem ten podpis. Na tym moja współpraca, cała agentura moja się zakończyła - przekonywał poseł-elekt Ruchu Palikota. Kotliński podkreślił, że nigdy nie odbył żadnego innego spotkania i nie podpisywał żadnych dokumentów. - A w tej chwili jestem po prostu zrównany niemalże, nie wiem, z tymi, którzy donosili na ks. Popiełuszkę czy na Grzegorza Przemyka, w świadomości społecznej przynajmniej tak to wygląda - ubolewał.

"Jak się bronić?"

Kotliński przekonywał, że "najgorsze jest to, iż trudno jest się bronić przed takimi pomówieniami". - Bo funkcjonariusze, którzy przeprowadzali takie rozmowy nie mogą w tej chwili powiedzieć, że fabrykowali jakieś dowody, że tych spotkań było więcej. Nie mogą, bo narażają się na prawo karne - wskazał. Dodał, że funkcjonariusz, który z nim rozmawiał, krótko po tym fakcie został przeniesiony na studia do Legionowa. - Jest to jeden z dowodów na to, że tych spotkań więcej nie było - ocenił. - Ja mam wielką nadzieję, że znajdę się przed sądem lustracyjnym i z autorem jestem gotów się założyć albo ufundować panu autorowi z "Rzeczpospolitej", nie wiem, wycieczkę dookoła świata, jeśli ten sąd lustracyjny mnie skarze - zapewnił. Pytany, czy zgodnie z pismem, które wówczas podpisał, dotrzymał tajemnicy, mówił że "nie pamięta dokładnie, ale wie, że mówił jednemu z przełożonych o tym". Dopytywany, czy ten duchowny żyje, odparł: - Żyje i to jest biskup Gębicki.

Kotliński na pytanie, czy - aby przyspieszyć proces oczyszczenia się z zarzutów - zamierza wystąpić z wnioskiem o autolustrację, odparł iż "w tej chwili myśli, że tak". - Nie jestem zdecydowany, ale skonsultuję to ze swoim prawnikiem i wtedy myślę, że również wytoczę proces "Rzeczpospolitej", która posługuje się fałszywymi dokumentami - zapowiedział.

IPN - do likwidacji

Rzecznik klubu Ruchu Palikota Andrzej Rozenek oświadczył, że Ruch Palikota "w związku z tą sprawą, ale nie tylko w związku z tą sprawą wnioskuje o likwidację IPN i pełne ujawnienie wszystkich zasobów, które zostały tam zebrane". - Trzeba raz na zawsze przerwać wojnę teczkową w Polsce - argumentował. Sprecyzował, że chodzi o likwidację pionu śledczego i lustracyjnego IPN.

PAP, arb