Kilka tysięcy stoczniowców wyszło po raz kolejny na ulice Szczecina, by zamanifestować niezadowolenie z tego, że ich zakład zbankrutował.
Protestujący wyruszyli spod bram Stoczni Szczecińskiej SA. Na przedzie pochodu niosą polskie flagi oraz transparent: "Miller, Piechota stocznia wam nie wybaczy". Zapowiedzieli, że skierują się pod szczeciński urząd pracy.
Na szczecińskim koncie Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych są pieniądze przeznaczone na wypłaty zaległych pensji dla stoczniowców. Na koncie funduszu jest około 14 milionów złotych. Pieniądze nie mogą być jednak wypłacone, bo nie ma decyzji sądu o upadłości Stoczni Szczecińskiej.
"Czekamy na ogłoszenie upadłości przez sąd, bo tylko wtedy, gdy jest określona niewypłacalność przedsiębiorstwa, Fundusz może dokonać wypłaty. Musi się u nas pojawić syndyk, który podpisze odpowiednie dokumenty i dopiero wtedy możemy przelać pieniądze na konto Stoczni" - wyjaśniła kierownik terenowego biura FGŚP Henryka Kossakowska.
Tymczasem prezes holdingu Stocznia Szczecińska Porta Holding SA, Zbigniew Stypa, powołany na to stanowisko niespełna tydzień temu, złożył rezygnację. Musi ją teraz przyjąć Rada Nadzorcza, która zbierze się prawdopodobnie we wtorek lub środę.
Poprzedni prezes, Andrzej Stachura, zrezygnował po miesiącu, bo, jak tłumaczył, banki nie zgodziły się na umorzenie stoczni i holdingowi długów.
Pierwszym prezesem holdingu był Krzysztof Piotrowski, który złożył rezygnację, bo domagała się tego strona rządowa i banki- wierzyciele. Uzależniano wtedy od tej decyzji możliwość renacjonalizacji firmy i umorzenie większości długów. Piotrowski pełnił swoją funkcję przez ostatnie 10 lat, najpierw jako prezes stoczni, a potem, od 2000 roku, jako prezes całego holdingu.
Na razie na swych stanowiskach pozostają dwaj wiceprezesi -Jerzy Góra i Andrzej Żarnoch.
Holding i Stocznia Szczecińska, największa z 30 spółek holdingu, nie pracują od marca tego roku. Około 6 tys. pracowników przebywa na przymusowych urlopach. Holding w październiku stracił płynność finansową. W sądzie na rozpatrzenie czeka wniosek o upadłość stoczni, złożony przez jej zarząd. Ciągle protestują stoczniowcy, którzy od ubiegłego tygodnia co rano wyruszają na ulice Szczecina spod siedziby firmy.
Stocznia Szczecińska jest zadłużona wobec 250 wierzycieli na 240 milionów złotych. Holding zaś ma ponad 1,8 miliarda złotych długów. Po otwarciu w sądzie postępowania układowego z wierzycielami, część banków nie zaakceptowała warunków stawianych przez dłużnika. W tej sytuacji pozostało ogłoszenie upadłości. Według zapewnień sądu, ma to nastąpić "tak szybko, jak to jest możliwe".
nat, les, pap
Czytaj też: Niedospawana kolebka
Na szczecińskim koncie Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych są pieniądze przeznaczone na wypłaty zaległych pensji dla stoczniowców. Na koncie funduszu jest około 14 milionów złotych. Pieniądze nie mogą być jednak wypłacone, bo nie ma decyzji sądu o upadłości Stoczni Szczecińskiej.
"Czekamy na ogłoszenie upadłości przez sąd, bo tylko wtedy, gdy jest określona niewypłacalność przedsiębiorstwa, Fundusz może dokonać wypłaty. Musi się u nas pojawić syndyk, który podpisze odpowiednie dokumenty i dopiero wtedy możemy przelać pieniądze na konto Stoczni" - wyjaśniła kierownik terenowego biura FGŚP Henryka Kossakowska.
Tymczasem prezes holdingu Stocznia Szczecińska Porta Holding SA, Zbigniew Stypa, powołany na to stanowisko niespełna tydzień temu, złożył rezygnację. Musi ją teraz przyjąć Rada Nadzorcza, która zbierze się prawdopodobnie we wtorek lub środę.
Poprzedni prezes, Andrzej Stachura, zrezygnował po miesiącu, bo, jak tłumaczył, banki nie zgodziły się na umorzenie stoczni i holdingowi długów.
Pierwszym prezesem holdingu był Krzysztof Piotrowski, który złożył rezygnację, bo domagała się tego strona rządowa i banki- wierzyciele. Uzależniano wtedy od tej decyzji możliwość renacjonalizacji firmy i umorzenie większości długów. Piotrowski pełnił swoją funkcję przez ostatnie 10 lat, najpierw jako prezes stoczni, a potem, od 2000 roku, jako prezes całego holdingu.
Na razie na swych stanowiskach pozostają dwaj wiceprezesi -Jerzy Góra i Andrzej Żarnoch.
Holding i Stocznia Szczecińska, największa z 30 spółek holdingu, nie pracują od marca tego roku. Około 6 tys. pracowników przebywa na przymusowych urlopach. Holding w październiku stracił płynność finansową. W sądzie na rozpatrzenie czeka wniosek o upadłość stoczni, złożony przez jej zarząd. Ciągle protestują stoczniowcy, którzy od ubiegłego tygodnia co rano wyruszają na ulice Szczecina spod siedziby firmy.
Stocznia Szczecińska jest zadłużona wobec 250 wierzycieli na 240 milionów złotych. Holding zaś ma ponad 1,8 miliarda złotych długów. Po otwarciu w sądzie postępowania układowego z wierzycielami, część banków nie zaakceptowała warunków stawianych przez dłużnika. W tej sytuacji pozostało ogłoszenie upadłości. Według zapewnień sądu, ma to nastąpić "tak szybko, jak to jest możliwe".
nat, les, pap
Czytaj też: Niedospawana kolebka