Rybacy zrzeszeni w Krajowej Izbie Rybackiej zapowiadają we wrześniu blokadę portów, jeżeli rząd nie zacznie ratować polskiego rybołówstwa.
Zdaniem rybaków, udostępnienie polskich stref połowowych dla Unii Europejskiej, to klęska polskiego rybołówstwa.
Do czasu podpisania porozumienia pomiędzy rządem a Unią, polscy rybacy mieli prawo do połowów na 20 procentach akwenu Morza Bałtyckiego. Po przekazaniu naszych stref połowowych wspólnocie europejskiej, to ona będzie decydowała jaki udział przypadnie Polakom - twierdzą rybacy.
Zdaniem prezesa Krajowej Izby Rybackiej Macieja Dlouhego, może to być najwyżej pięć procent. "Aby nasz fach opłacał się z zawodu musiałaby odejść połowa rybaków. Jesteśmy gotowi na takie poświęcenie i cześć kolegów jest gotowa to zrobić. Musimy jednak wiedzieć czy to przyniesie jakiś skutek i zysk dla nas" - dodał.
Według KIR, rząd obiecuje pieniądze na wdrożenie programu restrukturyzacji rybackiego sektora gospodarki.
"Program niestety jeszcze nie powstał. Jak na razie obiecuje się nam 300 mln euro, które ma wyłożyć na niego Unia Europejska. Jednak nie wspomina się przy tym, że aby otrzymać te pieniądze program musi zostać najpierw zaakceptowany i należy rozpocząć jego realizację. Unia zrefunduje nam wtedy tylko 75 proc. kosztów. Jeżeli nic się nie zmieni do września, pozostaną nam rozwiązania siłowe. Zablokujemy porty" - dodał Dlouhy.
Zrzeszeni w KIR rybacy obawiają się 30-metrowych kutrów należących do flot państw zrzeszonych w Unii. Zdaniem rybaków, połowy nowoczesnymi jednostkami wyposażonymi w większe sieci i nowoczesny sprzęt do lokalizowania ławic ryb skutecznie przetrzebią polskie łowiska.
"Nie będziemy dla nich żadną konkurencją. Będą po prostu szybsi i lepsi" - powiedział Dlouhy.
nat, pap
Do czasu podpisania porozumienia pomiędzy rządem a Unią, polscy rybacy mieli prawo do połowów na 20 procentach akwenu Morza Bałtyckiego. Po przekazaniu naszych stref połowowych wspólnocie europejskiej, to ona będzie decydowała jaki udział przypadnie Polakom - twierdzą rybacy.
Zdaniem prezesa Krajowej Izby Rybackiej Macieja Dlouhego, może to być najwyżej pięć procent. "Aby nasz fach opłacał się z zawodu musiałaby odejść połowa rybaków. Jesteśmy gotowi na takie poświęcenie i cześć kolegów jest gotowa to zrobić. Musimy jednak wiedzieć czy to przyniesie jakiś skutek i zysk dla nas" - dodał.
Według KIR, rząd obiecuje pieniądze na wdrożenie programu restrukturyzacji rybackiego sektora gospodarki.
"Program niestety jeszcze nie powstał. Jak na razie obiecuje się nam 300 mln euro, które ma wyłożyć na niego Unia Europejska. Jednak nie wspomina się przy tym, że aby otrzymać te pieniądze program musi zostać najpierw zaakceptowany i należy rozpocząć jego realizację. Unia zrefunduje nam wtedy tylko 75 proc. kosztów. Jeżeli nic się nie zmieni do września, pozostaną nam rozwiązania siłowe. Zablokujemy porty" - dodał Dlouhy.
Zrzeszeni w KIR rybacy obawiają się 30-metrowych kutrów należących do flot państw zrzeszonych w Unii. Zdaniem rybaków, połowy nowoczesnymi jednostkami wyposażonymi w większe sieci i nowoczesny sprzęt do lokalizowania ławic ryb skutecznie przetrzebią polskie łowiska.
"Nie będziemy dla nich żadną konkurencją. Będą po prostu szybsi i lepsi" - powiedział Dlouhy.
nat, pap