"Sytuacja jest trudna"
Zdaniem Ziobry PiS "mógł te wybory wygrać". Zaznacza jednocześnie, że "wbrew temu, co podają media, nie chce mówić o odpowiedzialności za błędy, które popełniono w kampanii, a tym bardziej obarczać nimi kogokolwiek". - Musimy jednak uczciwie spojrzeć na fakty, postawić diagnozę i wyciągnąć wnioski, by kolejne wybory były już na pewno wygrane. Nasi wyborcy muszą nam uwierzyć, że tak będzie. Nie zrobimy tego, zaklinając rzeczywistość, nazywając porażki sukcesem. To nie doda ani nam, ani im wiary i sił. Powinniśmy powiedzieć: sytuacja jest trudna i przez cztery lata nie będzie łatwiejsza, ale po uczciwej dyskusji potrafimy przystąpić do pracy, która da nam i Polsce w przyszłości zwycięstwo - przekonuje. Ocenia też, że choć w PiS "jest wielu mądrych ludzi" to "sytuacja jest bardzo poważna".
Sposób na sukces? "Więcej demokracji"
Co powinien zrobić PiS, by w kolejnych wyborach nie ponieść porażki? - Wielka siła tkwi w ludziach w terenie, nasze struktury nie wszędzie zdały egzamin, należy je rozbudować i zaktywizować. Możemy i musimy znaleźć w naszej formacji tkwiące pokłady energii i zacząć je wykorzystywać. Drogą do tego może być większe upodmiotowienie współdziałających z nami ludzi, co można uzyskać przez nieco większą demokratyzację procesów decyzyjnych i wyborów personalnych - przekonuje Ziobro. Wiceprezes PiS proponuje także "szerokie otwarcie na nowe środowiska". - Być może powrót do korzeni PiS, które czerpało z różnych źródeł: tradycji narodowej, piłsudczykowskiej, konserwatywnej, mogłoby być mocne skrzydło społeczne nawiązujące do idei solidarnego państwa, ale też by było miejsce dla ludzi otwartych na konkurencję wolnorynkową. W ten sposób możemy pozyskiwać różne środowiska, znajdując wspólny mianownik, który przede wszystkim wyznaczają wartości chrześcijańskie - dodaje.
Ziobro chciałby również "wprowadzenia oddolnych demokratycznych wyborów na szefów poszczególnych szczebli hierarchii partyjnej". - W przypadku szefów okręgów prezes powinien mieć możliwość sprzeciwu albo zatwierdzania. W każdym razie nie mogą to być tylko nominaci wskazywani z góry, ale ludzie wybierani. Chodzi również o danie posłom większej swobody w klubie parlamentarnym, np. przy kształtowaniu składu prezydium klubu, wskazywaniu kandydata na wicemarszałka. Ludzie, mając świadomość, że partycypują w decyzjach, będą mieli większą motywację do zaangażowania się w pracę - tłumaczy. - To, że Jarosław Kaczyński przywołał Budapeszt, powinno nas inspirować do ciężkiej pracy i modernizacji PiS na wzór Fideszu. Jednak musimy pamiętać, że realia, w których działał Viktor Orbán, mają wiele podobieństw, ale i różnic. Orbán w pewnym momencie uzyskał wsparcie części mediów elektronicznych. Poza tym na Węgrzech po prawej stronie działa narodowa partia Jobbik, która zbierała ataki establishmentu, a samemu Orbánowi pomagało to przesunąć się do centrum. Tymczasem dziś w Polsce PiS nie ma tej niemal wyłączności na racjonalną opozycję, jaką miał Orbán - zaznacza."Nasz Dziennik", arb