Macierewicz: tu chodzi o kierownictwo BOR
- Chcę wyrazić nadzieję, że jest jasność w tej sprawie, że chodzi nie o jakiś bliżej nieokreślonych funkcjonariuszy BOR, zwłaszcza nie o szeregowych funkcjonariuszy BOR, tylko o kierownictwo BOR, o panów generałów Mariana Janickiego (został przez Bronisława Komorowskiego awansowany po katastrofie smoleńskiej - red.) i Pawła Bielawnego, którzy ustawowo są zobligowani do podjęcia działań mających na celu ochronę lotniska i samolotu - powiedział Macierewicz.
- Dotyczy to także ministra spraw wewnętrznych i administracji, który jako osoba nadzorująca Biuro Ochrony Rządu, expressis verbis w ustawie o BOR jest wymieniony jako osoba, które podejmuje decyzje o zabezpieczeniu przez BOR lotniska zagranicznego jako jednego z obiektów, z którego korzysta prezydent - dodał. Polityk PiS zaznaczył, że prokuratura badając sprawę zaniedbań w przygotowaniu wizyty w Katyniu "nie może uciec od odpowiedzialności ministra SWiA".
"Wiedzieli, że jest fatalnie"
Według Macierewicza podległa premierowi Donaldowi Tuskowi Kancelaria Premiera była informowana o fatalnym stanie lotniska w Smoleńsku. Macierewicz przedstawił dokumenty, które - jego zdaniem - "jednoznacznie pokazują, że była świadomość w Kancelarii Premiera, że lotnisko nie jest bezpieczne". - Kluczowe dokumenty informujące o tym zostały dostarczone do Kancelarii Prezydenta dwa dni po tragedii - podkreślił. Mówił m.in. o pismach dotyczących rekonesansu na terenie lotniska, który ostatecznie nie doszedł do skutku oraz o dokumencie relacjonującym rozmowę rosyjskiego ambasadora Władimira Grynina z wiceszefem MSZ Andrzejem Kremerem, który dotarł do Kancelarii Prezydenta 12 kwietnia. Macierewicz zapowiedział, że mniej więcej za miesiąc przedstawi ustalenia dotyczące ostatnich sekund lotu TU-154M.
Miller: BOR nie odpowiada za bezpieczeństwo lotów
W lipcu, podczas ogłaszania raportu komisji Jerzego Millera wyjaśniającej katastrofę, eksperci komisji mówili, że na lotnisku w Smoleńsku BOR nie przeprowadził rekonesansu, ale według nich nie miało to wpływu na katastrofę. - Miałoby to wpływ, gdyby ten wypadek nastąpił po lądowaniu i polegał na wrogim działaniu wobec prezydenta - twierdził Miller. Z raportu wynika, że podczas obecności grupy przygotowawczej w Smoleńsku 6 kwietnia funkcjonariusze BOR, którzy mieli dokonać rekonesansu, nie zostali wpuszczeni przez ochronę obiektu.
W sierpniu podczas posiedzenia sejmowej komisji obrony, która zapoznawała się z raportem, Miller mówił z kolei, że BOR nie odpowiada za bezpieczeństwo lotów. Mówił, że jednostka BOR jest odpowiedzialna za bezpieczny przewóz prezydenta na lotnisko oraz bezpieczeństwo na pokładzie; ma też zapewnić bezpieczeństwo prezydenta od opuszczenia samolotu do miejsca podróży. Według Millera, poza krajem ustala się z gospodarzem, na której stronie ciąży odpowiedzialność za bezpieczeństwo osoby ochranianej.
zew, PAP