Na posiedzeniu klubu parlamentarnego PiS pokazał power i to, że w Prawie i Sprawiedliwości jest jeden niekwestionowany lider. I basta - tak pierwsze posiedzenie nowego klubu parlamentarnego PiS podsumowuje eurodeputowany Ryszard Czarnecki. Podczas posiedzenia klubu doszło m.in. do wyboru jego szefa - przeciwko zaproponowanej przez Jarosława Kaczyńskiego kandydaturze Mariusza Błaszczaka zagłosowało 22 posłów - co zostało odebrane jako wyrażenie przez nich poparcia dla Zbigniewa Ziobry. Czy Kaczyński utarł w ten sposób nosa Ziobrze? - Kaczyński nikomu nosa nie uciera, bo jest powołany do wyższych celów - podkreśla eurodeputowany.
Pytany przez "Polskę The Times" o podaną przez "Wprost" informację, zgodnie z którą podczas posiedzenia klubu Zbigniew Ziobro nie został dopuszczony do głosu, Czarnecki zwraca uwagę, iż "to było posiedzenie klubu dla posłów i senatorów". - W tym czasie europarlamentarzyści przegłosowywali w Strasburgu ważne, także dla naszego kraju, sprawy - zaznacza. Dlaczego więc w posiedzeniu wzięli udział Ziobro i Jacek Kurski? - Zapewne potraktowali posiedzenie klubu parlamentarnego jak rewię mody - chcieli się pokazać - ironizuje Czarnecki. Eurodeputowany dodaje, że "spektakularne koncentrowanie na sobie uwagi przez Ziobrę i pokazywanie, że jest alternatywą Jarosława Kaczyńskiego, jest elementem jego planu politycznego". I zauważa z przekąsem, że Ziobro może liczyć na "niewiele szabelek" w klubie parlamentarnym PiS.
Jak wygląda plan polityczny Ziobry? - Jego celem jest bądź wzmocnienie Ziobry i jego środowiska w ramach PiS, bądź też stworzenie nowej formacji politycznej. Jest faktem, że przez ostatnie dwa lata, kiedy Ziobro był w europarlamencie, stał się politykiem mniej popularnym niż kiedyś, mniej wpływowym i być może wykorzystuje sytuację po przegranych wyborach do skupienia uwagi mediów na sobie - zastanawia się Czarnecki.
Polityk PiS ubolewa, że przez ostatnią aktywność Ziobry "media, zamiast zajmować się polityczną egzekucją Grzegorza Schetyny, drugiej osoby w państwie, i walką o władze w SLD, zajmują się PiS". Czarnecki zaznacza, że w PiS-ie wszyscy są zgodni co do tego, że partia przegrała wybory, ale dodaje iż "większość polityków PiS uważa, że nie należy dyskutować o tej porażce i jej przyczynach na zewnątrz". - To nam najzwyczajniej w świecie nie służy i dlatego to, co robią nasi koledzy, jest dużym dysonansem - podsumowuje."Polska The Times", arb