Korwin: mamy dowód
Lider Nowej Prawicy Janusz Korwin-Mikke złożył zawiadomienie w Prokuraturze Generalnej na początku października, przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi. - Mamy pewien dowód popełnienia masowych fałszerstw. Złożyliśmy w tej sprawie zawiadomienie do prokuratora generalnego. Doszło z całą pewnością do masowych fałszerstw w okręgu mazowieckim, dokonanych niestety przez PSL - powiedział wtedy Korwin-Mikke.
- Mimo końca kampanii Janusz Korwin-Mikke musi ponieść odpowiedzialność za swoje absurdalne, wariackie słowa - odpowiadał wtedy na te zarzuty rzecznik sztabu PSL Krzysztof Kosiński.
Za miedzą głosowali normalnie, a w woj. mazowieckim...
Korwin-Mikke informował, że do zawiadomienia o popełnieniu fałszerstwa wyborczego dołączył analizę prof. Przemysława Śleszyńskiego z PAN, który zbadał liczbę głosów nieważnych oddanych w tamtych wyborach. Wynika z niej, że zdecydowanie najwięcej jest ich w woj. mazowieckim, a uznano je za nieważne, bo na protokołach głosujący zamiast jednego krzyżyka mieli stawiać dwa lub więcej.
Według Korwin-Mikkego ktoś dostawił dodatkowe krzyżyki na kartach do głosowania, aby w ten sposób unieważnić głosy. - Pokrywa to się dokładnie z granicą woj. mazowieckiego, w tym akurat województwie są wyjątkowo dobre wyniki PSL-u, natomiast jest tam ogromnie dużo głosów nieważnych - mówił Korwin-Mikke.
PSL miał się odwołać
PSL przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi - w piątek 7 października - złożyło pozew w trybie wyborczym przeciwko Korwin-Mikkemu za jego słowa o fałszerstwach. Domagało się sprostowania, przeprosin i 50 tys. zł na rzecz Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi w Laskach. W poniedziałek po wyborach - 10 października - sąd umorzył sprawę argumentując, że powinna toczyć się ona normalnie, a nie w 24-godzinnym trybie wyborczym, ponieważ głosowanie już się odbyło. PSL zapowiedziało wtedy odwołanie.
zew, PAP