Z chwilą zaprzysiężenia nowo wybranych senatorów - co nastąpiło w ubiegły wtorek - wygasł jego mandat, i co za tym idzie, immunitet. Nieuchylenie przez Senat immunitetu Piesiewicza w lutym 2010 r. było przyczyną umorzenia śledztwa wobec senatora w marcu 2010 r. Już wtedy prokuratura zapowiadała wznowienie go w momencie, gdy immunitet wygaśnie. - Wezwiemy podejrzanego na przesłuchanie, by usłyszeć jego wyjaśnienia; ponadto będzie miał prawo do składania własnych wniosków dowodowych - mówił w sierpniu wiceszef prowadzącej ówczesne śledztwo Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Mariusz Piłat. Jak podkreślił, zdarza się, że takie czynności czasem nie dają podstaw do kierowania aktu oskarżenia, choć - jak zaznaczał - materiały sprawy obecnie pozwalałyby na to. Prokurator prowadzący śledztwo ws. Piesiewicza, Józef Gacek, mówił wcześniej, że z ekspertyz wykonanych na potrzeby śledztwa wynika jednoznacznie, iż senator zażywał kokainę. Za posiadanie narkotyków grozi do 3 lat więzienia.
W grudniu 2009 r. "Super Express" ujawnił film z udziałem ubranego w sukienkę Piesiewicza, nagrany w jego mieszkaniu przez Joannę D. Film - na którym słychać wulgarne komentarze kobiety - miał być dowodem, że senator posiadał i zażywał narkotyki. Piesiewicz zaprzeczył, by zażywał narkotyki; twierdził, że nie była to kokaina, ale sproszkowane lekarstwa. Zarazem przyznał, że zdarzało mu się zażywać narkotyki, ale wiele lat wcześniej. Mówił, że Joannę D. poznał przypadkowo przed hotelem i kilka razy się z nią spotkał. Piesiewicz zawiesił wówczas członkostwo w klubie parlamentarnym PO. W ostatnich wyborach chciał startować do Senatu z własnego komitetu. Spotkanie Piesiewicza z Joanną D. i striptizerką Joanną S. nagrano we wrześniu 2008 r., a potem kilka razy "odsprzedawano" politykowi kompromitujące taśmy. Według mediów, senator miał w sumie zapłacić za nagrania ponad 550 tys. zł, m.in. w październiku 2008 r. za "odkupienie" taśm zapłacił 196 tys. zł nieustalonej do dziś kobiecie, podającej się za dziennikarkę.
Senator nie chciał wtedy ścigania szantażystów, a śledztwo w sprawie szantażu początkowo umorzono. Szantażyści jednak nie zrezygnowali. W 2009 r. Halina S., znajoma Joanny D., zadzwoniła za jej wiedzą do Piesiewicza, mówiąc, że pies "wygrzebał z ziemi płyty z nagraniami", na których opakowaniu miał być numer jego komórki. Za niemal 40 tys. zł Piesiewicz "odkupił" od niej nagrania. Szantażyści ponownie zażądali jednak pieniędzy; zagrozili też upublicznieniem nagrań. Wówczas senator zawiadomił prokuraturę, która przygotowała zasadzkę. W listopadzie 2009 r. zatrzymano osoby wskazane przez Piesiewicza.
W sierpniu Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia skazał troje szantażystów senatora na kary po 1,5 roku więzienia. Zbigniew Sz. jest winny kierowania szantażem wobec senatora, a Joanna D. i Halina S. - wykonania tego czynu - uznał sąd. Wyrok nie jest prawomocny. - W dniu dzisiejszym w mediach elektronicznych zostały nadal powielane materiały zarejestrowane w sposób przestępczy przez przestępców. W tej sytuacji rezygnuję z kandydowania do Senatu RP - oświadczył tego samego dnia Piesiewicz.
66-letni Piesiewicz jest z zawodu adwokatem. Był obrońcą w procesach politycznych w PRL, m.in. w procesie działaczy "Solidarności" i KPN. W 1985 r. był oskarżycielem posiłkowym w procesie oficerów SB sądzonych za uprowadzenie i zabójstwo ks. Jerzego Popiełuszki. Zasłynął jako współautor scenariuszy filmowych do 17 filmów Krzysztofa Kieślowskiego, m.in. "Bez końca", "Dekalog", "Podwójne życie Weroniki", "Trzy kolory". Był za nie wielokrotnie nagradzany, a scenariusz filmu "Trzy kolory - czerwony" był nominowany do Oscara. Senator od 1991 do 1993 r. (z listy PC) oraz ponownie od 1997 r. (początkowo z listy AWS, potem Bloku Senat 2001 i PO).
pap, ps