Chou podkreśliła, że firma Google musi podporządkować się systemom prawnym państw, w których prowadzi działalność, musi też dostarczać władzom pewnych informacji m.in. na temat użytkowników. Jednocześnie - jak zaznaczyła Chou - w raporcie Google informuje swoich użytkowników o skali zainteresowania władz. Przedstawicielka amerykańskiej firmy dodała, że jest to forma włączenia się do publicznej debaty o prawach ludzi komunikujących się w sieci.
Chou zwróciła uwagę, że w wielu państwach prawo, na podstawie którego kierowane są do firm internetowych prośby o udostępnienie danych użytkowników, stworzone zostało o wiele wcześniej niż zaczęliśmy korzystać z sieci internetowej. Zdarza się też, że ustawodawcy nieświadomie lub niezamierzenie tworzą nowe przepisy, które mogą też ograniczać wolność słowa w internecie. Raport pokazał, że w pierwszym półroczu 2011 r. władze Polski wystąpiły trzy razy o usunięcie z sieci określonych treści - łącznie dotyczyło to 72 elementów, z czego jeden to wpis na blogu, jeden to film YouTube, a pozostałych 70 - to wyniki wyszukiwania. W raporcie nie ma informacji, jakich konkretnie elementów dotyczyły prośby władz państwowych. Raport pokazuje też, ile razy władze państw zwróciły się z prośbą o wydanie danych internautów. Polskie władze 266 razy zażądały wydania danych internautów - dotyczyło to 319 użytkowników (chodziło m.in. o ich adresy IP). Z listy tych żądań zrealizowano zaledwie 11 proc - Chou wyjaśniła, że wynika to głównie z błędów formalnych w tych zgłoszeniach i dodała, że takie zgłoszenia muszą być zgodne z obowiązującymi przepisami prawa. Dla porównania w Stanach Zjednoczonych zrealizowano ponad 90 proc. takich żądań.
Najwięcej zgłoszeń o usunięcie treści wystosowały Niemcy. Władze tego kraju wysłały do Google łącznie 125 zgłoszeń o usunięcie ponad 2,4 tys. elementów (w tym 583 filmy na YouTube i ponad 1,5 tys. wyników wyszukiwania). Władze Stanów Zjednoczonych zgłaszały się do Google 92 razy w sprawie usunięcia łącznie 757 materiałów i wpisów.
W obecnej edycji raportu dodano wykresy demonstrujące blokowanie dostępu do usług internetowych w różnych krajach, m.in. w krajach Bliskiego Wschodu, np. w Egipcie podczas niedawnych wydarzeń. Ranking jest prowadzony od połowy 2009 roku. Wówczas na liście znalazło się sześć państw. W najnowszej edycji raportu jest ich już 16.
PAP, arb