Trzeba mieć energię czołgu, precyzję snajpera i intuicję sapera: polscy menedżerowie skutecznie rywalizują z najlepszymi w światowych koncernach.
- Aby zajść wysoko w strukturach międzynarodowych koncernów, trzeba mieć energię czołgu, precyzję snajpera i wykazać się intuicją oraz czujnością sapera - sumuje Barbara Madelska z firmy konsultingowej Turnaround. Niektórzy z naszych rodaków już o tym wiedzą. Od Pawła Michorka zależy wysokość płac pracowników Motoroli w połowie Europy. Dariusz Kucz kieruje działalnością amerykańskiej firmy Wrigley na Wyspach Brytyjskich, a Andrzej Kenzbok ze szwajcarskiego Berna nadzoruje proces wejścia koncernu spożywczego Frito Lay na rynek rosyjski. - Mamy wciąż nowe pomysły i żądzę zwycięstwa, której zaczyna brakować zachodnim menedżerom. Nie mamy kompleksów, możemy walczyć z najlepszymi - przekonuje w swoim londyńskim biurze Jacek Siwek, dbający o wizerunek tytoniowego potentata British American Tobacco na Starym Kontynencie.
Przypływ prezesów
W początkach lat 90. mało kto miał taki zapał jak pionierzy polskiego kapitalizmu, ale gorzej było z wiedzą o metodach zarządzania w wolnorynkowej rzeczywistości. - Polacy byli doskonali w zakładaniu i rozwijaniu nowych firm, lecz przestawali sobie radzić, gdy się rozrastały i zamiast kilkoma osobami przychodziło im kierować kilkuset pracownikami - wyjaśnia Siwek, który stworzył w Polsce przedstawicielstwo koncernu BAT. Dlatego posady szefów nowo otwieranych placówek takich firm, jak Coca-Cola, Procter & Gamble czy Philips, zarezerwowane były początkowo w naszym kraju dla menedżerów przybyłych z ich europejskich bądź amerykańskich central (tzw. ekspatów). Od końca lat 90. Polacy zaczęli wypierać z ważnych posad cudzoziemskich pracowników, dzięki którym poznali korporacyjny know-how i zdobyli niezbędne doświadczenie.
Pierwszym dyrektorem IBM w Polsce był Anglik polskiego pochodzenia. Wystarczyły jednak trzy lata i w amerykańskiej centrali firmy przekonano się, że z powodzeniem może go zastąpić Grzegorz Tomasiak z Warszawy. Niebawem powierzono mu kontrolę wydatków oddziału koncernu w Paryżu oraz awansowano na szefa kilku działów IBM na Europę, Bliski Wschód i Afrykę.
Odwrót ekspatów
Dla 61-letniego Piotra Wygnańczuka awans na szefa polskiego oddziału koncernu Alfa Laval, produkującego urządzenia między innymi dla przemysłu chemicznego, okrętowego, papierniczego, spożywczego (wirówki, wymienniki ciepła), stanowi ukoronowanie kariery. - Byłem zatrudniony w Polskich Liniach Oceanicznych, kiedy Szwedzi poprosili mnie o tłumaczenie prezentacji na seminariach dla polskich klientów - wspomina początki pracy dla Alfy Laval Wygnańczuk. Szybko awansował w strukturach światowej firmy. - Mam cechy przywódcze. Tak przynajmniej wynika z testów - tłumaczy. Z początkiem 2002 r. objął funkcję dyrektora generalnego spółki w Polsce, zastępując Fina Erkki Makela. Teraz padają ostatnie bastiony ekspatów. W lutym 2002 r. prezesem Panasonic Polska została Wiesława Wasilewska, pierwsza Polka na tym stanowisku od powstania spółki w 1993 r. i pierwsza na świecie kobieta, której powierzono kierowanie regionalnym oddziałem japońskiego producenta elektroniki. Pierwszym Polakiem, który objął stanowisko prezesa zarządu Cargill Polska, filii amerykańskiego potentata w handlu i przetwórstwie produktów rolnych oraz spożywczych, jest Andrzej Różycki.
Marsz na Zachód
Pawła Michorka można spotkać w europejskiej centrali Motoroli w niemieckim Wiesbaden. Jako regionalny dyrektor ds. płac i świadczeń tej amerykańskiej firmy telekomunikacyjnej co roku odwiedza podległe mu filie, sporządzając raporty o wynagrodzeniach i zatrudnianiu nowych pracowników. - Rocznie w podróżach biznesowych pokonuję ponad sto tysięcy mil. Kulę ziemską obleciałem już chyba trzy razy - opowiada Michorek. To właśnie ten 33-letni menedżer z Polski decyduje o tym, czy i którzy pracownicy Motoroli w Europie Środkowej, Afryce Północnej i Grecji otrzymają podwyżki.
Z kolei Dariusz Kucz, były szef polskiej spółki Wrigley (producenta gum do żucia), od 2000 r. urzęduje jako dyrektor w Londynie, skąd dyryguje poczynaniami koncernu na Wyspach Brytyjskich. Amerykańscy szefowie Wrigley w nagrodę za dziesięć lat jego pracy w polskiej filii (doprowadził między innymi do otwarcia fabryki w Poznaniu, która wkrótce stała się najbardziej zyskownym zakładem firmy na świecie) uczynili Kucza również członkiem zarządu europejskiej dywizji koncernu. - Często spotykam się z Darkiem i kilkoma innymi pracującymi tu Polakami - mówi Jacek Siwek, nasz kolejny "eksportowy" menedżer. Do stolicy Wielkiej Brytanii przyjechał 1 stycznia 2002 r., by objąć posadę dyrektora ds. korporacyjnych koncernu tytoniowego BAT w Europie - jednej z największych firm na świecie (261. miejsce na liście magazynu "Fortune"). W Krakowie zostawił filię koncernu, którą budował od podstaw - dziś ma ona 15 proc. polskiego rynku papierosów i 450 mln dolarów przychodów rocznie. W Londynie Siwek odpowiada teraz za koordynację działań wszystkich europejskich spółek BAT i wizerunek firmy na naszym kontynencie.
Krzysztof Grzegrzółka
Krzysztof Trębski
Pełny tekst "Teterników w Himalajach" w najnowszym, 1024 numerze tygodnika "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku 8 lipca
W numerze także: Autobusy śmierci (Przyczyna wypadków polskich autokarów, w tym najtragiczniejszego nad Balatonem, gdzie zginęło 19 osób sprowadza się do jednej liczby - 1,5 proc. )
Wakacje z gangsterami (Co ósmego turystę na Wybrzeżu okradziono lub próbowano okraść. Jeśli zamierzasz żeglować po Zatoce Puckiej, musisz się liczyć z napaścią miejscowych piratów.)
Przypływ prezesów
W początkach lat 90. mało kto miał taki zapał jak pionierzy polskiego kapitalizmu, ale gorzej było z wiedzą o metodach zarządzania w wolnorynkowej rzeczywistości. - Polacy byli doskonali w zakładaniu i rozwijaniu nowych firm, lecz przestawali sobie radzić, gdy się rozrastały i zamiast kilkoma osobami przychodziło im kierować kilkuset pracownikami - wyjaśnia Siwek, który stworzył w Polsce przedstawicielstwo koncernu BAT. Dlatego posady szefów nowo otwieranych placówek takich firm, jak Coca-Cola, Procter & Gamble czy Philips, zarezerwowane były początkowo w naszym kraju dla menedżerów przybyłych z ich europejskich bądź amerykańskich central (tzw. ekspatów). Od końca lat 90. Polacy zaczęli wypierać z ważnych posad cudzoziemskich pracowników, dzięki którym poznali korporacyjny know-how i zdobyli niezbędne doświadczenie.
Pierwszym dyrektorem IBM w Polsce był Anglik polskiego pochodzenia. Wystarczyły jednak trzy lata i w amerykańskiej centrali firmy przekonano się, że z powodzeniem może go zastąpić Grzegorz Tomasiak z Warszawy. Niebawem powierzono mu kontrolę wydatków oddziału koncernu w Paryżu oraz awansowano na szefa kilku działów IBM na Europę, Bliski Wschód i Afrykę.
Odwrót ekspatów
Dla 61-letniego Piotra Wygnańczuka awans na szefa polskiego oddziału koncernu Alfa Laval, produkującego urządzenia między innymi dla przemysłu chemicznego, okrętowego, papierniczego, spożywczego (wirówki, wymienniki ciepła), stanowi ukoronowanie kariery. - Byłem zatrudniony w Polskich Liniach Oceanicznych, kiedy Szwedzi poprosili mnie o tłumaczenie prezentacji na seminariach dla polskich klientów - wspomina początki pracy dla Alfy Laval Wygnańczuk. Szybko awansował w strukturach światowej firmy. - Mam cechy przywódcze. Tak przynajmniej wynika z testów - tłumaczy. Z początkiem 2002 r. objął funkcję dyrektora generalnego spółki w Polsce, zastępując Fina Erkki Makela. Teraz padają ostatnie bastiony ekspatów. W lutym 2002 r. prezesem Panasonic Polska została Wiesława Wasilewska, pierwsza Polka na tym stanowisku od powstania spółki w 1993 r. i pierwsza na świecie kobieta, której powierzono kierowanie regionalnym oddziałem japońskiego producenta elektroniki. Pierwszym Polakiem, który objął stanowisko prezesa zarządu Cargill Polska, filii amerykańskiego potentata w handlu i przetwórstwie produktów rolnych oraz spożywczych, jest Andrzej Różycki.
Marsz na Zachód
Pawła Michorka można spotkać w europejskiej centrali Motoroli w niemieckim Wiesbaden. Jako regionalny dyrektor ds. płac i świadczeń tej amerykańskiej firmy telekomunikacyjnej co roku odwiedza podległe mu filie, sporządzając raporty o wynagrodzeniach i zatrudnianiu nowych pracowników. - Rocznie w podróżach biznesowych pokonuję ponad sto tysięcy mil. Kulę ziemską obleciałem już chyba trzy razy - opowiada Michorek. To właśnie ten 33-letni menedżer z Polski decyduje o tym, czy i którzy pracownicy Motoroli w Europie Środkowej, Afryce Północnej i Grecji otrzymają podwyżki.
Z kolei Dariusz Kucz, były szef polskiej spółki Wrigley (producenta gum do żucia), od 2000 r. urzęduje jako dyrektor w Londynie, skąd dyryguje poczynaniami koncernu na Wyspach Brytyjskich. Amerykańscy szefowie Wrigley w nagrodę za dziesięć lat jego pracy w polskiej filii (doprowadził między innymi do otwarcia fabryki w Poznaniu, która wkrótce stała się najbardziej zyskownym zakładem firmy na świecie) uczynili Kucza również członkiem zarządu europejskiej dywizji koncernu. - Często spotykam się z Darkiem i kilkoma innymi pracującymi tu Polakami - mówi Jacek Siwek, nasz kolejny "eksportowy" menedżer. Do stolicy Wielkiej Brytanii przyjechał 1 stycznia 2002 r., by objąć posadę dyrektora ds. korporacyjnych koncernu tytoniowego BAT w Europie - jednej z największych firm na świecie (261. miejsce na liście magazynu "Fortune"). W Krakowie zostawił filię koncernu, którą budował od podstaw - dziś ma ona 15 proc. polskiego rynku papierosów i 450 mln dolarów przychodów rocznie. W Londynie Siwek odpowiada teraz za koordynację działań wszystkich europejskich spółek BAT i wizerunek firmy na naszym kontynencie.
Krzysztof Grzegrzółka
Krzysztof Trębski
Pełny tekst "Teterników w Himalajach" w najnowszym, 1024 numerze tygodnika "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku 8 lipca
W numerze także: Autobusy śmierci (Przyczyna wypadków polskich autokarów, w tym najtragiczniejszego nad Balatonem, gdzie zginęło 19 osób sprowadza się do jednej liczby - 1,5 proc. )
Wakacje z gangsterami (Co ósmego turystę na Wybrzeżu okradziono lub próbowano okraść. Jeśli zamierzasz żeglować po Zatoce Puckiej, musisz się liczyć z napaścią miejscowych piratów.)