Jak mówił Kalisz, podczas obrad z sali padają różne słowa, ale na pewno to, co powiedział poseł RP, nie powinno mieć takich konsekwencji, jakich żąda PiS. Kalisz podkreślił, że sam temat jest poważny, Biedroń mógł zaś mieć na myśli małą ilość narkotyków posiadanych na własny użytek.
Biedroń pali, PiS chce pozbawić go stanowiska
Wiceszef komisji z PO Jerzy Kozdroń powiedział z kolei, że wniosek na podstawie słów, jakie padły z sali, wydaje się dziecinadą. Jak podkreśli, nie wiadomo, co Biedroń miał na myśli i dopóki oficjalnie nie przyzna się, że jest osobą zażywającą narkotyki lub nie zostanie mu to udowodnione np. przez organy ścigania, nie ma podstaw do odwoływania go z komisji.
Z kolei przewodniczący klubu PSL i członek komisji sprawiedliwości Jan Bury powiedział, że jeszcze nie wie, jak zachowa się wobec wniosku PiS. Zaznaczył, że poseł pełniący funkcję w komisji - nawet niekoniecznie sprawiedliwości - nie może drwić z przepisów prawa. Zastrzegł jednak, że zarówno wniosek, jak i sprawozdanie stenograficzne z obrad Sejmu muszą zostać poddane "pełnej analizie".
W ocenie rzecznika klubu Solidarnej Polski Patryka Jakiego, politycy PiS zapowiadając wniosek o odwołanie Biedronia zachowują się jakby cierpieli na "rozdwojenie jaźni". - W ubiegłym tygodniu większość posłów PiS głosowało za kandydaturą pana Biedronia na tę właśnie funkcję, a kilka dni później chcą jego rezygnacji z funkcji, na którą sami go powołali. Tego typu osoba nie powinna piastować żadnych ważnych funkcji publicznych i liczymy na refleksję PiS - powiedział Jaki. Podkreślił, że właśnie w ramach protestu przeciwko wyborowi Biedronia na wiceszefa komisji, szef klubu Solidarnej Polski Arkadiusz Mularczyk zrezygnował z zasiadania w komisji sprawiedliwości.
pap, ps