Prawo i Sprawiedliwość znalazło się na marginesie polskiej sceny politycznej. W tym samym miejscu znalazła się cała polska prawica. Kto jest temu winien? Jarosław Kaczyński.
Klub sejmowy Prawa i Sprawiedliwości liczy w tej chwili wprawdzie 137 posłów i już drugą kadencję z rzędu jest drugim największym klubem w parlamencie, ale mimo to nie ma praktycznie żadnego wpływu na to, co dzieje się w Sejmie, ponieważ nie ma chętnych na współpracę z partią Jarosława Kaczyńskiego. To efekt strategii prezesa PiS, który świadomie ulokował swoje ugrupowanie na pozycjach antysystemowych, czy – jak się to zgrabnie określa – antyestablishmentowych.
Strategia przyjęta przez Kaczyńskiego wyłania się wyraźnie z listu, który prezes PiS przekazał działaczom swojej formacji. W liście próżno szukać konstruktywnego programu, albo jakiejś wizji państwa, konkurencyjnej do pomysłów na Polskę przedstawionych przez Donalda Tuska. Zamiast tego Kaczyński przedstawia program walki i obrony. Chce bronić wyborców przed politykami, ma zamiar bronić tradycji, Kościoła katolickiego, ba - nawet demokracji. Chce bronić nas przed euro, chce bronić polskiej kultury, polskiej wsi, a także suwerenności Rzeczpospolitej. Przed kim Kaczyński chce bronić tych wszystkich wartości – to nie jest do końca jasne, można się jednak domyślać, że źródłem wszelkiego zła jest Donald Tusk. Nie wiemy też w jaki sposób Kaczyński ocali demokrację i polską suwerenność. Jak na dłoni widać, że po rozstaniu się z PiS-em Ludwika Dorna Jarosławowi Kaczyńskiemu brakuje osoby zdolnej do stworzenia jakiejś większej, spójnej wizji. Dzisiejszy PiS jest po prostu pozbawiony idei.
List napisany przez Kaczyńskiego ma jedna zupełnie inne zadanie - ma przekonać działaczy, że mimo frondy ziobrystów prezes nadal panuje nad sytuacją, a kolejna secesja grupy znanych polityków nie zaszkodzi partii. Problem polega jednak na tym, że destrukcja PiS-u zaczyna się od samej góry. To, że Jarosław Kaczyński boi się jakiejkolwiek dyskusji i otacza się ludźmi biernymi, miernymi, ale wiernymi zaczyna osłabiać jego pozycję. Pozbawiony solidnego zaplecza Kaczyński nie jest w stanie zapanować nad erozją terenowych struktur partyjnych. PiS od 2005 roku przegrywa wszystkie kolejne wybory, w związku z czym pula stanowisk i synekur, którymi można kusić działaczy radykalnie się zmniejsza. To właśnie dlatego największym problemem dla Kaczyńskiego nie jest fakt, że Zbigniew Ziobro i Jacek Kurski mają w Sejmie klub parlamentarny - problemem jest przejmowanie przez ziobrystów terenowych struktur partii. Ostatnią decyzję prezesa PiS, który zdecydował się odłożyć po raz kolejny wybory władz okręgowych struktur partii. a na czele wojewódzkich oddziałów ma umieścić wyznaczonych przez siebie pełnomocników, odebrano jednoznacznie jako wyraz obaw przed próbą przejęcia „terenu" przez ziobrystów. Paradoksalnie jednak działania mające wzmocnić i scalić PiS, mogą prowadzić do jeszcze większej erozji – wszak dzięki Kaczyńskiemu ziobryści uzyskali potwierdzenie stawianej przez siebie tezy o braku demokracji wewnątrz PiS.
Jarosław Kaczyński stwierdził w czasie swojej wizyty w Małopolsce, że to PiS jest jedyną polską partią polskiej prawicową. W napisanym do działaczy liście Kaczyński twierdzi ponadto, że to wybujałe ambicje były przyczyną podziałów po prawej stronie polskiej sceny politycznej. To jednak tylko cząstka prawdy – i to cząstka niewielka. Tak naprawdę bowiem to właśnie ambicje i kolejne posunięcia Kaczyńskiego doprowadziły do tego, że na prawo od jego formacji nie powstała realna siła polityczna. Przez lata Kaczyński był skuteczny w blokowaniu prawej sceny politycznej. Z secesją ziobrystów może już jednak sobie nie poradzić.
Zbigniew Ziobro i jego sojusznicy ruszyli w teren. Nowe ugrupowanie budują „od dołu" – na razie tworzą koła, które zapewne wiosną połączą się i przekształcą w partię polityczną. Jeżeli będą mieli determinację jaką wykazał się Janusz Palikot – bitwa o Sejm może zakończyć się ich sukcesem. Pytanie tylko czy Jacek Kurski i Zbigniew Ziobro są wstanie zintegrować polską prawicę? Czy poza rozbiciem PiS są w stanie dokonać czegoś jeszcze?
Strategia przyjęta przez Kaczyńskiego wyłania się wyraźnie z listu, który prezes PiS przekazał działaczom swojej formacji. W liście próżno szukać konstruktywnego programu, albo jakiejś wizji państwa, konkurencyjnej do pomysłów na Polskę przedstawionych przez Donalda Tuska. Zamiast tego Kaczyński przedstawia program walki i obrony. Chce bronić wyborców przed politykami, ma zamiar bronić tradycji, Kościoła katolickiego, ba - nawet demokracji. Chce bronić nas przed euro, chce bronić polskiej kultury, polskiej wsi, a także suwerenności Rzeczpospolitej. Przed kim Kaczyński chce bronić tych wszystkich wartości – to nie jest do końca jasne, można się jednak domyślać, że źródłem wszelkiego zła jest Donald Tusk. Nie wiemy też w jaki sposób Kaczyński ocali demokrację i polską suwerenność. Jak na dłoni widać, że po rozstaniu się z PiS-em Ludwika Dorna Jarosławowi Kaczyńskiemu brakuje osoby zdolnej do stworzenia jakiejś większej, spójnej wizji. Dzisiejszy PiS jest po prostu pozbawiony idei.
List napisany przez Kaczyńskiego ma jedna zupełnie inne zadanie - ma przekonać działaczy, że mimo frondy ziobrystów prezes nadal panuje nad sytuacją, a kolejna secesja grupy znanych polityków nie zaszkodzi partii. Problem polega jednak na tym, że destrukcja PiS-u zaczyna się od samej góry. To, że Jarosław Kaczyński boi się jakiejkolwiek dyskusji i otacza się ludźmi biernymi, miernymi, ale wiernymi zaczyna osłabiać jego pozycję. Pozbawiony solidnego zaplecza Kaczyński nie jest w stanie zapanować nad erozją terenowych struktur partyjnych. PiS od 2005 roku przegrywa wszystkie kolejne wybory, w związku z czym pula stanowisk i synekur, którymi można kusić działaczy radykalnie się zmniejsza. To właśnie dlatego największym problemem dla Kaczyńskiego nie jest fakt, że Zbigniew Ziobro i Jacek Kurski mają w Sejmie klub parlamentarny - problemem jest przejmowanie przez ziobrystów terenowych struktur partii. Ostatnią decyzję prezesa PiS, który zdecydował się odłożyć po raz kolejny wybory władz okręgowych struktur partii. a na czele wojewódzkich oddziałów ma umieścić wyznaczonych przez siebie pełnomocników, odebrano jednoznacznie jako wyraz obaw przed próbą przejęcia „terenu" przez ziobrystów. Paradoksalnie jednak działania mające wzmocnić i scalić PiS, mogą prowadzić do jeszcze większej erozji – wszak dzięki Kaczyńskiemu ziobryści uzyskali potwierdzenie stawianej przez siebie tezy o braku demokracji wewnątrz PiS.
Jarosław Kaczyński stwierdził w czasie swojej wizyty w Małopolsce, że to PiS jest jedyną polską partią polskiej prawicową. W napisanym do działaczy liście Kaczyński twierdzi ponadto, że to wybujałe ambicje były przyczyną podziałów po prawej stronie polskiej sceny politycznej. To jednak tylko cząstka prawdy – i to cząstka niewielka. Tak naprawdę bowiem to właśnie ambicje i kolejne posunięcia Kaczyńskiego doprowadziły do tego, że na prawo od jego formacji nie powstała realna siła polityczna. Przez lata Kaczyński był skuteczny w blokowaniu prawej sceny politycznej. Z secesją ziobrystów może już jednak sobie nie poradzić.
Zbigniew Ziobro i jego sojusznicy ruszyli w teren. Nowe ugrupowanie budują „od dołu" – na razie tworzą koła, które zapewne wiosną połączą się i przekształcą w partię polityczną. Jeżeli będą mieli determinację jaką wykazał się Janusz Palikot – bitwa o Sejm może zakończyć się ich sukcesem. Pytanie tylko czy Jacek Kurski i Zbigniew Ziobro są wstanie zintegrować polską prawicę? Czy poza rozbiciem PiS są w stanie dokonać czegoś jeszcze?