Sierakowski krytykuje jednocześnie prawicowych publicystów i polityków za sposób przedstawiania wydarzeń z 11 listopada. - Pisano, że zaprosiliśmy i uzbroiliśmy bojówki, że na to wydajemy państwowe pieniądze, a na koniec dodano, że chcemy zniszczyć fundamenty naszej cywilizacji - ubolewa redaktor naczelny "Krytyki Politycznej". - Zamiast spokojnej rozmowy, jak wyeliminować nienawiść i złe emocje, panowie z prawicy za cel postawili sobie skorzystać z zamieszania i próbować wreszcie takimi metodami zatrzymać rozwój "Krytyki" - dodaje.
Lider środowiska "Krytyki Politycznej" zapewnia, że jego współpracownicy "nie należeli do entuzjastów" blokowania Marszu Niepodległości (blokadę taką zorganizowało Porozumienie 11 Listopada organizujące wiec "Kolorowa niepodległa"). Dodaje jednak, że blokada nie była "ani łamaniem prawa, ani zasad demokracji". - Blokowanie bez użycia przemocy jest formą demonstrowania poglądów przez społeczeństwo obywatelskie - przekonuje. I wyjaśnia, że "Kolorową niepodległą" ochraniały lewicowe siły samoobrony ponieważ nie wszędzie była policja. - Tam, gdzie nie było policji, broniła Antifa, i ludzie byli jej wdzięczni - zaznacza. Mówi również, że jego środowisko nie zaprosiło do Warszawy niemieckich antyfaszystów. - Zorganizowaliśmy wiec, na który mógł przyjść każdy i prowadzimy klika centrów kultury, do których może wejść każdy - dodaje.
Czy w przyszłym roku znów dojdzie do blokady Marszu Niepodległości? - Na pewno nikt nie będzie blokował żadnego marszu, jeśli nie będzie w nim organizacji wzywających do nienawiści - zapewnia Sierakowski.
"Gazeta Wyborcza", arb