Warszawiacy nie dorośli do demokracji - uznali politycy PO, pamiętając o złotej myśli autorstwa Bronisława Geremka. Władze stolicy spytały wyborców o zdanie, dostały odpowiedź, po czym... zupełnie ją zlekceważyły.
U nas jest lepiej - mogli myśleć Polacy, czytając o wyborach w Osetii. Wybory owe wygrała nie ta kandydatka co trzeba, więc (po konsultacjach z Moskwą?) wybory anulowano. Teraz radni Warszawy (większość zostało wybranych z list PO) zachowali się podobnie. Nie, nie chodzi o to, że dzwonili do Moskwy - sami uznali się za mądrzejszych od swoich wyborców. Ratusz zamówił badanie, z którego wynikało, że ponad 80 proc. warszawiaków chce, aby Most Północny nazywał się Północnym.
W swej mądrości radni postanowili, że 13 znaków w nazwie mostu to za mało - musi być ich co najmniej 37. Dlatego jeśli w końcu Ratusz łaskawie dokończy budowę Mostu Północnego, to będzie on już Mostem imienia Marii Skłodowskiej-Curie. Cóż, nie powinno to dziwić w mieście, w którym Rondo Babka zmieniło się w koszmarne "Rondo imienia Zgrupowania Armii Krajowej Radosław". W mieście, które nie umiało uhonorować Jerzego Popiełuszki inaczej niż likwidując ulicę Stołeczną. I w końcu w mieście, którego prezydent umie świetnie obiecywać (150 km ścieżek rowerowych do 2010 roku, dwa nowe mosty do 2010 roku, II linia metra do 2010 roku, mniej urzędników itd.) ale ma elementarne kłopoty z dotrzymywaniem słowa.
Skoro Hanna Gronkiewicz-Waltz słynie z lekceważenia wyborców, nic dziwnego, że i teraz przekonywała radnych, by zdanie warszawiaków mieli za nic. Jakiż to ważki argument skłonił wiceszefową PO do takiego kroku? Otóż - zdaniem prezydent stolicy - Warszawa zbyt mało intensywnie upamiętnia Skłodowską-Curie (sic!). Tylko co ma wspólnego słynna Maria ze stolicą?
Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że Gronkiewicz-Waltz i radni PO wyniki innego sondażu - w sprawie warszawskiego pomnika Lecha Kaczyńskiego - traktowali bardzo poważnie. Może dlatego, że tamten wynik był zgodny z ich oczekiwaniami. Bo, jak mawiał niezapomniany Stanisław Anioł, demokratyczne decyzje kolektywu należy szanować pod warunkiem, że są one zgodne z naszymi oczekiwaniami. Najwyraźniej stołeczna Platforma rozumie demokrację w ten sam sposób.
Dla tych, którzy demokrację rozumieją bardziej klasycznie mam jednak pocieszenie - w języku słowo krótsze wypiera dłuższe. Północny zostanie Północnym, zadbają o to warszawiacy. O Marii Skłodowskiej-Curii będzie pamiętać kilkudziesięciu radnych. A dla całego świata noblistka i tak pozostanie Marią Curie. Bo tak jest wygodniej.
W swej mądrości radni postanowili, że 13 znaków w nazwie mostu to za mało - musi być ich co najmniej 37. Dlatego jeśli w końcu Ratusz łaskawie dokończy budowę Mostu Północnego, to będzie on już Mostem imienia Marii Skłodowskiej-Curie. Cóż, nie powinno to dziwić w mieście, w którym Rondo Babka zmieniło się w koszmarne "Rondo imienia Zgrupowania Armii Krajowej Radosław". W mieście, które nie umiało uhonorować Jerzego Popiełuszki inaczej niż likwidując ulicę Stołeczną. I w końcu w mieście, którego prezydent umie świetnie obiecywać (150 km ścieżek rowerowych do 2010 roku, dwa nowe mosty do 2010 roku, II linia metra do 2010 roku, mniej urzędników itd.) ale ma elementarne kłopoty z dotrzymywaniem słowa.
Skoro Hanna Gronkiewicz-Waltz słynie z lekceważenia wyborców, nic dziwnego, że i teraz przekonywała radnych, by zdanie warszawiaków mieli za nic. Jakiż to ważki argument skłonił wiceszefową PO do takiego kroku? Otóż - zdaniem prezydent stolicy - Warszawa zbyt mało intensywnie upamiętnia Skłodowską-Curie (sic!). Tylko co ma wspólnego słynna Maria ze stolicą?
Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że Gronkiewicz-Waltz i radni PO wyniki innego sondażu - w sprawie warszawskiego pomnika Lecha Kaczyńskiego - traktowali bardzo poważnie. Może dlatego, że tamten wynik był zgodny z ich oczekiwaniami. Bo, jak mawiał niezapomniany Stanisław Anioł, demokratyczne decyzje kolektywu należy szanować pod warunkiem, że są one zgodne z naszymi oczekiwaniami. Najwyraźniej stołeczna Platforma rozumie demokrację w ten sam sposób.
Dla tych, którzy demokrację rozumieją bardziej klasycznie mam jednak pocieszenie - w języku słowo krótsze wypiera dłuższe. Północny zostanie Północnym, zadbają o to warszawiacy. O Marii Skłodowskiej-Curii będzie pamiętać kilkudziesięciu radnych. A dla całego świata noblistka i tak pozostanie Marią Curie. Bo tak jest wygodniej.