Prokuratura zabezpiecza dokumentację księgową szczecińskiego Przedsiębiorstwa Przemysłu Odzieżowego "Odra", by zbadać, czy właściwie gospodarowano mieniem firmy.
"Prokurator wszczął dochodzenie z urzędu, bo zaczęły wpływać do prokuratury zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Składały je szwaczki. Teraz prokurator zabezpiecza dokumentację księgową w firmie" - wyjaśniła rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Szczecinie, Anna Gawłowska-Rynkiewicz.
"Prokurator zbada, czy prawidłowo brano kredyty i czy były prawidłowo rozdysponowywane, czy zaspokajano roszczenia pracownicze, zobowiązania wobec wierzycieli oraz czy faktury wystawiane za prace zlecane były wystawiane prawidłowo" - tłumaczyła rzeczniczka.
Poprzednio szczecińska Prokuratura Rejonowa odmówiła wszczęcia dochodzenia w sprawie naruszenia praw pracowniczych (chodziło o niepłacenie pracownikom regularnych pensji), ponieważ nie dopatrzyła się w działaniu zarządu (jednoosobowo sprawował tę funkcję odwołany w poniedziałek prezes Henryk Waluś) postępowania uporczywego i złośliwego. W uzasadnieniu prokurator napisał też wtedy, że firma nie płaci pracownikom z powodu braku pieniędzy.
Według danych, na które powoływał się prokurator rejonowy w postanowieniu o odmowie wszczęcia dochodzenia, "Odra" jest winna pracownikom 644 tys. złotych a ZUS-owi, z tytułu niepłacenia składek, nieco ponad 3 mln złotych.
Do szczecińskiej prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa złożył też Zarząd Regionu NSZZ "S" 80. Jego przewodniczący Bogusław Filarowicz powiedział, że zawiadomienie dotyczy m.in. wystawiania przez byłego prezesa "Odry" faktur na firmę należącą do współwłaściciela firmy Romana Janowskiego i przelewania pieniędzy spółki na konta tej firmy. Janowski na konferencji prasowej w środę zaprzeczył zarzutom stawianym przez "S" 80.
Związki domagają się też wyjaśnienia losu pieniędzy przeznaczonych na zakup akcji przedsiębiorstwa. Jak twierdzi szef regionu "S" 80, chodzi łącznie o 600 tys. złotych. Połowę tej kwoty współwłaściciel firmy (Janowski - PAP) miał - jak twierdzi Filarowicz - zapłacić "Odrze", a ta z kolei Skarbowi Państwa. Drugą połowę w formie kredytu bankowego miały wziąć na poczet zakupu udziałów w spółce jej pracownice, ale pieniądze te - według szefa regionu "S" 80 - najpierw miały trafić na konto Funduszu Socjalnego. W obu przypadkach pieniądze nie trafiły do odbiorców.
"Odra" od 1999 roku działa jako spółka akcyjna. Połowę udziałów w niej mają pracownicy wraz z byłym prezesem, a połowę biznesmen z Poznania, przewodniczący Rady Nadzorczej Roman Janowski. W poniedziałek Rada Nadzorcza odwołała prezesa, bo stracił zaufanie Rady i, jej zdaniem, utracił zdolność kierowania. Nowym prezesem została Wiesława Hoffmann z Torunia. Spółka zatrudnia obecnie około 180 pracowników ,z czego około 110 przy bezpośredniej produkcji.
Sprawa "Odry" trafiła na pierwsze strony gazet po tym, jak stoczniowcy poproszeni przez szwaczki o wsparcie wtargnęli do gabinetu prezesa firmy Henryka Walusia i wyciągnęli go półnagiego przed budynek. Tam pobili go i obrzucili jajkami. Obecna przed zakładem policja nie interweniowała. Prezes trafił do szpitala, a stoczniowcom prokurator postawił zarzuty udziału w pobiciu.
Tymczasem ważą się dalsze losy spółki. Jak oznajmił jej współwłaściciel i przewodniczący rady nadzorczej Roman Janowski, spółka ma dwóch potencjalnych inwestorów, z którymi negocjacje trwają od 1,5 roku. Są to: niemiecka firma ECE oraz szczeciński biznesmen Michał Gdaniec. "Do tej pory przekazali na rzecz firmy 700 tys. zł", powiedział Janowski.
"Jeżeli w przyszłym tygodniu nie dostaniemy zaliczki od inwestorów, firmy już nie będzie" - mówił. Co prawda, firma otrzymała około 9 tys. euro za ostatnią partię uszytych na zlecenie spodni, ale - podkreślił - takie wpływy nie zdarzają się w każdym miesiącu.
Dla przyszłości "Odry" obecnie najważniejsze są: utrzymanie produkcji, aby nie zerwać kontraktów handlowych; poszerzenie oferty produkcyjnej; zbadanie stanu finansowego zakładu, a także podpisanie przez władze Szczecina umowy z firmą ECE na budowę centrum handlowo-usługowego "Galeria Kaskada" na przylegających do budynku "Odry" terenie. Produkcja zakładu, po ewentualnej sprzedaży budynku firmie ECE, zostałaby przeniesiona na obrzeża miasta.
Obecna na konferencji nowa prezes szczecińskiej "Odry" SA, Wiesława Hoffmann, powiedziała, że jej priorytetem będzie spłata zadłużenia firmy wobec jej pracowników. Podkreśliła, że nie zdążyła się jeszcze zapoznać z sytuacją finansową spółki.
"Firmę uda się uratować, jeżeli uda się zawrzeć umowy z inwestorami, a także wówczas, gdy banki zgodzą się na przedłużenie kredytów" - powiedziała.
Nie chciała ujawnić, co zamierza zmienić w firmie. Powiedziała tylko, że należy zmienić organizację oraz dyscyplinę pracy.
W "Odrze" pracuje około 200 osób, w tym w bezpośredniej produkcji około 100. Zakład szyje odzież, niegdyś powstawały w nim słynne spodnie wzorowane na dżinsach.
em, pap
"Prokurator zbada, czy prawidłowo brano kredyty i czy były prawidłowo rozdysponowywane, czy zaspokajano roszczenia pracownicze, zobowiązania wobec wierzycieli oraz czy faktury wystawiane za prace zlecane były wystawiane prawidłowo" - tłumaczyła rzeczniczka.
Poprzednio szczecińska Prokuratura Rejonowa odmówiła wszczęcia dochodzenia w sprawie naruszenia praw pracowniczych (chodziło o niepłacenie pracownikom regularnych pensji), ponieważ nie dopatrzyła się w działaniu zarządu (jednoosobowo sprawował tę funkcję odwołany w poniedziałek prezes Henryk Waluś) postępowania uporczywego i złośliwego. W uzasadnieniu prokurator napisał też wtedy, że firma nie płaci pracownikom z powodu braku pieniędzy.
Według danych, na które powoływał się prokurator rejonowy w postanowieniu o odmowie wszczęcia dochodzenia, "Odra" jest winna pracownikom 644 tys. złotych a ZUS-owi, z tytułu niepłacenia składek, nieco ponad 3 mln złotych.
Do szczecińskiej prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa złożył też Zarząd Regionu NSZZ "S" 80. Jego przewodniczący Bogusław Filarowicz powiedział, że zawiadomienie dotyczy m.in. wystawiania przez byłego prezesa "Odry" faktur na firmę należącą do współwłaściciela firmy Romana Janowskiego i przelewania pieniędzy spółki na konta tej firmy. Janowski na konferencji prasowej w środę zaprzeczył zarzutom stawianym przez "S" 80.
Związki domagają się też wyjaśnienia losu pieniędzy przeznaczonych na zakup akcji przedsiębiorstwa. Jak twierdzi szef regionu "S" 80, chodzi łącznie o 600 tys. złotych. Połowę tej kwoty współwłaściciel firmy (Janowski - PAP) miał - jak twierdzi Filarowicz - zapłacić "Odrze", a ta z kolei Skarbowi Państwa. Drugą połowę w formie kredytu bankowego miały wziąć na poczet zakupu udziałów w spółce jej pracownice, ale pieniądze te - według szefa regionu "S" 80 - najpierw miały trafić na konto Funduszu Socjalnego. W obu przypadkach pieniądze nie trafiły do odbiorców.
"Odra" od 1999 roku działa jako spółka akcyjna. Połowę udziałów w niej mają pracownicy wraz z byłym prezesem, a połowę biznesmen z Poznania, przewodniczący Rady Nadzorczej Roman Janowski. W poniedziałek Rada Nadzorcza odwołała prezesa, bo stracił zaufanie Rady i, jej zdaniem, utracił zdolność kierowania. Nowym prezesem została Wiesława Hoffmann z Torunia. Spółka zatrudnia obecnie około 180 pracowników ,z czego około 110 przy bezpośredniej produkcji.
Sprawa "Odry" trafiła na pierwsze strony gazet po tym, jak stoczniowcy poproszeni przez szwaczki o wsparcie wtargnęli do gabinetu prezesa firmy Henryka Walusia i wyciągnęli go półnagiego przed budynek. Tam pobili go i obrzucili jajkami. Obecna przed zakładem policja nie interweniowała. Prezes trafił do szpitala, a stoczniowcom prokurator postawił zarzuty udziału w pobiciu.
Tymczasem ważą się dalsze losy spółki. Jak oznajmił jej współwłaściciel i przewodniczący rady nadzorczej Roman Janowski, spółka ma dwóch potencjalnych inwestorów, z którymi negocjacje trwają od 1,5 roku. Są to: niemiecka firma ECE oraz szczeciński biznesmen Michał Gdaniec. "Do tej pory przekazali na rzecz firmy 700 tys. zł", powiedział Janowski.
"Jeżeli w przyszłym tygodniu nie dostaniemy zaliczki od inwestorów, firmy już nie będzie" - mówił. Co prawda, firma otrzymała około 9 tys. euro za ostatnią partię uszytych na zlecenie spodni, ale - podkreślił - takie wpływy nie zdarzają się w każdym miesiącu.
Dla przyszłości "Odry" obecnie najważniejsze są: utrzymanie produkcji, aby nie zerwać kontraktów handlowych; poszerzenie oferty produkcyjnej; zbadanie stanu finansowego zakładu, a także podpisanie przez władze Szczecina umowy z firmą ECE na budowę centrum handlowo-usługowego "Galeria Kaskada" na przylegających do budynku "Odry" terenie. Produkcja zakładu, po ewentualnej sprzedaży budynku firmie ECE, zostałaby przeniesiona na obrzeża miasta.
Obecna na konferencji nowa prezes szczecińskiej "Odry" SA, Wiesława Hoffmann, powiedziała, że jej priorytetem będzie spłata zadłużenia firmy wobec jej pracowników. Podkreśliła, że nie zdążyła się jeszcze zapoznać z sytuacją finansową spółki.
"Firmę uda się uratować, jeżeli uda się zawrzeć umowy z inwestorami, a także wówczas, gdy banki zgodzą się na przedłużenie kredytów" - powiedziała.
Nie chciała ujawnić, co zamierza zmienić w firmie. Powiedziała tylko, że należy zmienić organizację oraz dyscyplinę pracy.
W "Odrze" pracuje około 200 osób, w tym w bezpośredniej produkcji około 100. Zakład szyje odzież, niegdyś powstawały w nim słynne spodnie wzorowane na dżinsach.
em, pap