Czy wybory w Polsce można fałszować bezkarnie?

Czy wybory w Polsce można fałszować bezkarnie?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kolejny raz poważne oskarżenia o fałszerstwa wyborcze są w Polsce zbywane wzruszeniem ramion. To ponury standard "demokratyczny" nad Wisłą.
Domniemane fałszerstwa na masową skalę w wyborach samorządowych w 2006 i 2010 r. Fałsz w wyborach prezydenckich w Brukseli. Wypełnione karty do głosowania w aucie komendanta policji. Kupowanie głosów w Wałbrzychu. Kupowanie głosów w Łebie. Itd.

Nie ma przypadków, są tylko znaki. Za dużo tych "przypadków". Co łączy te wydarzenia? Bardzo poważny charakter oskarżeń i zaskakująco ślamazarne działania organów ścigania. I werdykty. Dlatego, jeśli media doniosą o kolejnych zarzutach dotyczących procesu wyborczego, można w ciemno iść do bukmachera i stawiać dużą sumę na to, że prokuratura umorzy i tę sprawę. Nie znaleźliśmy dowodów. W zasadzie było w porządku. A nawet jak nie było w porządku, to przecież to promile wyborcze. Bez wpływu na ogólny wynik. Nie czepiajcie się.

A ja będę się czepiał. Wtorkowa decyzja prokuratury o umorzeniu śledztwa w sprawie fałszerstwa w wyborach samorządowych to sprawa bardzo poważna. Przypomnę: powołując się na analizę profesora PAN dr. hab. Przemysława Śleszyńskiego, lider Nowej Prawicy Janusz Korwin-Mikke zwrócił uwagę na tajemnicze nawyki ludzi mieszkających w granicach (to ważne) woj. mazowieckiego. W 2010 r. w tym regionie w wyborach do sejmików ponad 12 proc. oddanych głosów uznano za nieważne. Na ponad 26 proc. tych głosów widniały co najmniej dwa krzyżyki. Po nałożeniu wyników z całego kraju na mapę widać, że pod względem liczby "drugich krzyżyków" Mazowsze było absolutnie rekordowe - na mapie głosów widać wyraźnie granice administracyjne województwa! Czyli w gminie A z Mazowsza ludzie oddawali głosy nieważne, a za miedzą, w gminie B (z woj. łódzkiego) wyborcy głosowali normalnie. I tak w całym regionie, gmina po gminie.

Korwin-Mikke mówi: fałszerstwo. Prokuratura: nie mamy dowodów. I już. A Polacy zasługują na odpowiedź: jeśli nie masowy fałsz, to co? Jak w inny sposób można wytłumaczyć tak duże odchylenie od średniej? Czy listy w woj. mazowieckim były najgorsze w kraju? Co się stało na Mazowszu w 2010 r.?

Chciałbym też zwrócić uwagę na ciszę, jaka ten temat spowija w mediach. Czy ktoś zrobił duże dziennikarskie śledztwo? Czy temat był wałkowany? Pewien polityk na Z rozstał się z partią na P i od kilku tygodni nie ma ucieczki przed jego zdjęciami, wywiadami, opiniami. A to - w porównaniu z domniemanym fałszerstwem - sprawa czwartej kategorii. Dlaczego tak jest?

Pamiętają państwo Brukselę i dosypane do urny karty wyborcze z głosami oddanymi na Komorowskiego lub Kaczyńskiego? Od wykrycia fałszerstwa minęło 17 miesięcy. Ktoś stracił stanowisko? Ktoś trafił za kraty? System został uszczelniony i taki skandal już się nie powtórzy? Nie, jest jak było. Ot, ktoś dosypał głosy. Jaki problem? Pamiętają państwo liczne doniesienia o tym, że osoby głosujące na kandydata ze zdziwieniem czytały, iż w ich okręgu miał on zero głosów (casus Aleksandry Jaroszkiewicz z PiS, a także wielu kandydatów UPR czy Nowej Prawicy)?

Gdy myślę o państwach, w których wybory przypominają farsę, myślę: Rosja, Białoruś, Kuba. Nie chciałbym dopisywać do tej listy Polski, bo tu płacę podatki. Dlatego apeluję do właściwych organów - przywróćcie mi wiarę w państwo. Nie pozwólcie, by można było fałszować bezkarnie.