"Uczniowie! Pamiętajcie o 13 grudnia!"
- Jako szef Komisji Krajowej Solidarności, jako człowiek, który pełni tę funkcję po Lechu Wałęsie, chcę was prosić, abyście pamiętali o naszej najnowszej historii, abyście nie słuchali tych, którzy mówią wam, byście żyli tylko teraźniejszością i przyszłością. Naród, który nie pamięta o swojej historii, szybkimi krokami zbliża się ku samozagładzie - apelował do uczniów Duda. Szef "S" podkreślił, że w 1980 r. "Solidarność" otworzyła drogę do wolności całej Europie. Ocenił jednocześnie, że komunistyczne władze Polski nigdy nie pogodziły się z porozumieniami zawartymi wówczas ze strajkującymi robotnikami w Gdańsku, Szczecinie i Jastrzębiu.
Cena wolności: brat strzelał do brata
Duda, przypominając ofiary stanu wojennego, w tym poległych górników w kopalni "Wujek", podkreślił, że najbardziej przykre, co mogło spotkać naród, było to, że brat strzelał do brata. - Widocznie tak się musiało stać, tyle musiało być ofiar, po to, abyście mogli żyć w innym całkowicie kraju, gdzie dzisiaj wojsko, policja, ludzie Solidarności stoją w jednym szeregu i oddają hołd tym, którzy trzydzieści lat temu oddali zdrowie i życie dla wolnej Polski - dodał. Na pytanie jednego z licealistów o argumenty, które mogłyby usprawiedliwić wprowadzenie stanu wojennego, Duda odpowiedział, że z punktu widzenia moralnego nie ma takiego usprawiedliwienia. - Jeżeli wyciąga się wojsko, jeżeli wyciąga się ZOMO i czołgi na ulice przeciwko swojemu narodowi, to w tym przypadku nie ma żadnego usprawiedliwienia - ocenił szef "S".
Szef "Solidarności" wspominał wprowadzenie stanu wojennego, opowiadając m.in. o zatrzymaniach działaczy "S" w ówczesnej Hucie im. 1 Maja w Gliwicach, gdzie jako 19-latek rozpoczynał pracę zawodową i związkową. Przyznał, że kilka miesięcy po ogłoszeniu stanu wojennego został powołany do odbycia zasadniczej służby wojskowej, ale - jak podkreślił - dzięki Bogu nie trafił do jednostki w kraju, lecz został wysłany na misję ONZ na Wzgórza Golan na granicy Syrii.PAP, arb