Rząd przyjął projekt budżetu państwa na 2012 r. Dopuszczalny deficyt budżetowy określono na poziomie 35 mld zł, a deficyt budżetu środków europejskich ustalono w wysokości 4,5 mld zł. Deficyt sektora finansów publicznych ma nie przekroczyć 3 proc. PKB. Wydatki budżetu państwa mają wynieść nie więcej niż 328,7 mld zł, a dochody 293,7 mld zł. Dochody podatkowe mają być wyższe o 7 proc. niż zaplanowano na 2011 r. i wyniosą 264,8 mld zł. Projekt przewiduje zamrożenie płac w państwowej sferze budżetowej i waloryzację od marca 2012 r. świadczeń emerytalno-rentowych o 4,8 proc. We wrześniu 2012 r. podwyżkę w wysokości 3,8 proc. dostaną nauczyciele.
Rząd założył, przyjmując projekt, że w przyszłym roku wzrost gospodarczy wyniesie 2,5 proc., inflacja 2,8 proc., a bezrobocie na koniec 2012 r. sięgnie 12,3 proc. Zgodnie z ustalonym przez sejmową komisję finansów publicznych harmonogramem prac nad budżetem, drugie czytanie projektu odbędzie się na posiedzeniu Sejmu 25 stycznia 2012 r. Dzień później komisja finansów zajmie się poprawkami zgłoszonymi podczas drugiego czytania, a trzecie czytanie i uchwalenie ustawy zaplanowano na posiedzenie Sejmu w dniu 27 stycznia 2012 r. 1 lutego 2012 r. uchwalona przez Sejm ustawa zostanie skierowana do Senatu. Izba wyższa powinna podjąć decyzję w tej sprawie do 21 lutego.
Ewentualne poprawki senackie zostaną poddane pod głosowanie na posiedzeniu plenarnym Sejmu w dniach 29 lutego – 2 marca 2012 r. Harmonogram przewiduje, że 6 marca 2012 r. ustawa zostanie przekazana prezydentowi do podpisu.
- Przygotowanie projektu budżetu na 2012 rok było szczególnie trudne - powiedział minister finansów Jacek Rostowski, przedstawiając w Sejmie ten projekt. Wskazał przede wszystkim na kryzys w strefie euro. Rostowski powiedział, że przygotowanie budżetu było chyba najtrudniejsze od najwcześniejszych lat transformacji. - Z jednej strony mamy silną polską gospodarkę napędzaną przez coraz szybciej rosnące inwestycje - gospodarkę, która, gdyby nie zagrożenia zewnętrzne, tylko by przyspieszała w 2012 r. - mówił minister.
Z drugiej strony, według Rostowskiego, jest kryzys w strefie euro, zagrożenie pogłębiające się skokowo i w nieprzewidywalny sposób. - Kto we wrześniu, kiedy wysyłaliśmy pierwszą wersję tego budżetu do Sejmu, mógł przewidzieć zawirowania dookoła referendum greckiego albo upadek rządów Grecji w Włoch - mówił. Jego zdaniem, nikt nie mógł wtedy przewidzieć konieczności zasadniczego przebudowania UE, w której teraz Polska uczestniczy. - Gdyby nie to, co dzieje się w strefie euro, to wyniki naszej gospodarki w III kwartale br. spowodowałyby raczej podwyższenie przewidywanego wzrostu PKB w przyszłym roku z 4 proc. do 4,5 proc. lub nawet więcej, zamiast obniżenia - podkreślił.
Przez ostatnie cztery lata agencje ratingowe wielokrotnie cięły ratingi krajów Europy. Natomiast notowania Polski są solidne jak skała - Jacek Rostowski. - Wiem, że dla opozycji to trudne zadanie, aby chwalić sukcesy kraju w kadencji, gdy rządzi ktoś inny. Jeśli jednak uważacie się za opozycję patriotyczną, to chyba innego wyboru niż mówienie prawdy z tej mównicy nie macie - zwrócił się do posłów opozycji Rostowski.
- Na początku kryzysu żaden kraj strefy euro nie miał 5-letnich obligacji, które byłyby wyżej oprocentowane niż ekwiwalentne polskie obligacje denominowane w euro. Dziś takich krajów jest aż osiem, czyli prawie połowa krajów strefy euro. To pewnie według opozycji efekt czterech lat nicnierobienia - mówił Rostowski. - W 2008 roku agencja ratingowa Standard & Poor's obniżyła ratingi Islandii, Litwy, Łotwy, Rumunii, Bułgarii i Węgier. W 2009 roku obniżyła ratingi Portugalii, Grecji, Hiszpanii, Irlandii i ponowie Litwy, Łotwy i Węgier. W 2010 roku Cypr został zdegradowany po raz pierwszy, a Grecja, Portugalia, Irlandia, Hiszpania i Łotwa - po raz kolejny. W 2011 roku S&P obniżyła ratingi w sumie aż 15 razy. Podobnie robiły inne agencje ratingowe. Przez cały ten czas polskie notowania pozostały stabilne jak skała. Co więcej, jej siła została ostatnio potwierdzona przez główne agencje - wyliczał Rostowski.
Szef resortu finansów zwrócił uwagę na nieobecność na sali obrad prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, którego - jak ocenił - "nigdy nie ma, gdy toczą się ważne debaty gospodarcze". Odniósł się też do sytuacji Węgier. - Niedawno agencja Moody's obniżyła rating Węgier do poziomu śmieciowego. To straszne ostrzeżenie przed tym, co się dzieje, kiedy kraj wchodzi na drogę nieodpowiedzialnego populizmu. Na drogę, którą w Polsce wybrał Jarosław Kaczyński - mówił Rostowski.
eb, pap