Minister uczestniczył w Ghazni w ceremonii pożegnania pięciu polskich żołnierzy, którzy zginęli w Afganistanie. Siemoniak powiedział, że czuje się szczególnie związany z obecnym polskim kontyngentem. "Począwszy od ćwiczeń w Bemowie Piskim, przez pożegnanie, poprzez wizytę w październiku, kiedy zaczynaliście służbę, i też przez wzruszające spotkanie z waszymi rodzinami kilka dni temu w Elblągu, gdzie mieliśmy okazję połączyć się przez satelitę. Wówczas wydawało się, że nic nie zmąci atmosfery spokoju i świąt. Stała się tragedia. W Polsce wszyscy są myślami z wami" - powiedział Siemoniak. Jak podkreślił, to największa tragedia w historii naszych misji zagranicznych. - Zrobimy wszystko i wszelkiego wsparcia też z Warszawy udzielimy, żeby znaleźć tych bandytów i ich osądzić. Od wczorajszego wieczora pomagamy rodzinom, tak żeby ta pomoc była szybka, wysoka i skuteczna - dodał minister.
- Życzę wesołych świąt mimo wszystko i do zobaczenia, tak jak tutaj stoimy, na rynku w Giżycku, tam gdzie się żegnaliśmy - powiedział szef MON. Pięciu polskich żołnierzy zginęło w środę podczas ataku, do którego doszło, gdy wracali z miejscowości Razaak. Wybuch pod ich transporterem nastąpił, gdy patrol zbliżał się do drogi Highway 1 – głównej drogi łączącej Kabul z Kandaharem.
To największa taka tragedia w historii polskich misji za granicą. Żołnierze służyli w 20. Bartoszyckiej Brygadzie Zmechanizowanej. Do zamachu przyznali się afgańscy talibowie w wiadomości SMS wysłanej do agencji AFP przez ich rzecznika, Zabihullaha Mudżahida. Twierdzili, że celem ataku był polski konwój. Zweryfikowanie tej wiadomości nie jest możliwe, a talibowie przypisują sobie niekiedy zamachy, których nie przeprowadzili.
eb, pap