Wiceminister obrony narodowej Marcin Idzik powiedział, że trudno pogodzić się z odejściem tak młodego i dobrego żołnierza, ale w zawód żołnierski - jak w rzadko który - wpisane jest ryzyko utraty życia. - Marek oddał życie za to, żebyśmy mogli się tutaj czuć bezpiecznie - powiedział. Mszy św. pogrzebowej przewodniczył ordynariusz diecezji sandomierskiej bp Krzysztof Nitkiewicz. List z wyrazami współczucia do rodziny skierował także biskup polowy Wojska Polskiego Józef Guzdek. Podkreślił w nim, że tragiczna śmierć polskich żołnierzy wpisuje się w "perspektywę walki dobra ze złem". "To wydarzenie przypomina nam o konieczności modlitwy i chrześcijańskiego zaangażowania z nadzieją, że możliwy jest pokój jako owoc sprawiedliwości i miłości" - napisał bp Guzdek. W homilii proboszcz parafii garnizonowej w Lublinie ks. Sławomir Niewęgłowski przypomniał, że dla chrześcijanina życie zmienia się, ale się nie kończy. - Naszą wiarą prowadzimy świętej pamięci Marka tam, gdzie nie ma śmierci, nie ma wojen, nie ma łez. Do tej krainy szczęśliwości wszyscy podążamy - powiedział.
Marek Tomala został pośmiertnie awansowany ze stopnia starszego szeregowego na stopień sierżanta. Prezydent odznaczył go Gwiazdą Afganistanu i Krzyżem Kawalerskim Orderu Krzyża Wojskowego. W uroczystościach pogrzebowych licznie uczestniczyli mieszkańcy Borowa, znajomi i przyjaciele zmarłego. Żołnierze oddali salwę honorową. Sierż. Tomala miał 25 lat. W wojsku służył od 2006 r. Zostawił żonę Iwonę i trzyletnią córeczkę Zuzię.
Tomala to jeden z pięciu poległych w Afganistanie polskich żołnierzy podczas ataku, do którego doszło w środę, gdy wracali z miejscowości Razaak. Wybuch pod ich pojazdem nastąpił, gdy patrol zbliżał się do głównej drogi łączącej Kabul z Kandaharem. To największa tragedia w historii polskich misji. Polegli żołnierze służyli w 20. Bartoszyckiej Brygadzie Zmechanizowanej.
pap, ps