- Z pochwałami premiera pod adresem Millera, to jest jak w tej bajce o kruku i lisie: czasami trzeba tego kruka pochwalić, żeby wypuścił coś z dzióbka – ocenił poseł PSL Stanisław Żelichowski w wywiadzie dla „Polska The Times”.
Polityk PSL stwierdził, że jest stuprocentowo pewien, że wciąż będzie koalicjantem PO. - A to z prostego powodu: politycy kierują się pojęciem interesu kraju ale też interesu swoich ugrupowań. Na dziś nie ma innej alternatywy dla tej koalicji. Nikomu w Sejmie nie zależy na przyśpieszonych wyborach, tym bardziej że po nich prawdopodobnie byłoby to samo, co jest obecnie – powiedział.
Przyznał, że koalicja PO i PSL nie zawsze jest łatwa. - Dylemat jest taki, że Platforma ma inny elektorat niż PSL. Poza tym większość sygnałów, jakie dziś wysyłają rządzący, jest kierowana faktycznie nie do wyborców, a do rynków finansowych, agencji ratingowych. Nie do końca rozumie je więc społeczeństwo. I stąd problemy - ocenił. - Exposé premiera w ogólnych zarysach było z nami uzgodnione, a w szczegółach mamy prawo się różnić i dyskutować ze sobą. Problem leży jednak w tym, że te zapowiedzi powinny iść w parze z większą, czytelniejszą informacją dla zwykłych ludzi. Tymczasem premier jednego dnia mówi, że musimy oszczędzać, by przetrwać kryzys, a kilka dni później słychać o pożyczce, jakiej Polska ma udzielić. I nikt z naszych wyborców już nic z tego nie rozumie. A na dodatek PiS to jeszcze podgrzewa i utwardza sfrustrowanych – dodał.
SLD w koalicji?
Żelichowski nie przecenia wartości komplementów, które pod adresem Leszka Millera z SLD wypowiada ostatnio Donald Tusk. - To jest jak w tej bajce o kruku i lisie: czasami trzeba tego kruka pochwalić, żeby wypuścił coś z dzióbka. I tak jest dziś: koalicja ma tylko trzy głosy przewagi, dlatego w wielu sprawach premier Tusk chce się oprzeć na lewicy, a Miller pochwalony zachowuje się bardziej racjonalnie niż Miller zganiony, co pokazują wyraźnie ostatnie głosowania. I chwała mu za to – podsumował polityk PSL.
eb, Polska The Times
- Naturalnie mamy pewne dylematy w tej koalicji, ale będziemy je rozwiązywali w spokoju. Z kolei przejście przez Platformę na koalicję z SLD czy z Palikotem jest w rzeczywistości bardzo mało realne. Już dziś mamy większość w Sejmie jedynie trzech głosów, a SLD posiada jeszcze mniejszą od nas liczbę głosów – dodał.
Koalicyjny dylematPrzyznał, że koalicja PO i PSL nie zawsze jest łatwa. - Dylemat jest taki, że Platforma ma inny elektorat niż PSL. Poza tym większość sygnałów, jakie dziś wysyłają rządzący, jest kierowana faktycznie nie do wyborców, a do rynków finansowych, agencji ratingowych. Nie do końca rozumie je więc społeczeństwo. I stąd problemy - ocenił. - Exposé premiera w ogólnych zarysach było z nami uzgodnione, a w szczegółach mamy prawo się różnić i dyskutować ze sobą. Problem leży jednak w tym, że te zapowiedzi powinny iść w parze z większą, czytelniejszą informacją dla zwykłych ludzi. Tymczasem premier jednego dnia mówi, że musimy oszczędzać, by przetrwać kryzys, a kilka dni później słychać o pożyczce, jakiej Polska ma udzielić. I nikt z naszych wyborców już nic z tego nie rozumie. A na dodatek PiS to jeszcze podgrzewa i utwardza sfrustrowanych – dodał.
SLD w koalicji?
Żelichowski nie przecenia wartości komplementów, które pod adresem Leszka Millera z SLD wypowiada ostatnio Donald Tusk. - To jest jak w tej bajce o kruku i lisie: czasami trzeba tego kruka pochwalić, żeby wypuścił coś z dzióbka. I tak jest dziś: koalicja ma tylko trzy głosy przewagi, dlatego w wielu sprawach premier Tusk chce się oprzeć na lewicy, a Miller pochwalony zachowuje się bardziej racjonalnie niż Miller zganiony, co pokazują wyraźnie ostatnie głosowania. I chwała mu za to – podsumował polityk PSL.
eb, Polska The Times