"Ta władza jest do tego stopnia zdemoralizowana..."

"Ta władza jest do tego stopnia zdemoralizowana..."

Dodano:   /  Zmieniono: 
Marek Migalski (fot. Jan Mehlich) 
- Zapewnienie ciepłych synekur dla ludzi związanych z partią rządzącą - to, zdaniem Marka Migalskiego, jedyny cel funkcjonowania tzw. gabinetów politycznych. - To klasyczny podział łupów pomiędzy tych, którzy zdobyli władzę - dodaje europoseł PJN.
Nowi ministrowie zatrudnili w swych gabinetach politycznych 60 osób. Najmłodszy zatrudniony ma 21 lat i żadnego doświadczenia. Szef gabinetu politycznego ministra zarabia ok. 8 tys. zł brutto, a członkowie mają pensje w granicach 3,6 a 4,7 tys. zł brutto. Za co płacą podatnicy?

Czytaj więcej na Wprost.pl:

Nie trzeba mieć studiów by doradzać ministrowi

- Już widzę, jak minister z uwagą wsłuchuje się w rady dwudziestolatka - ironizuje Marek Migalski w rozmowie z "Super Expressem". Podkreśla, że jest za likwidacją gabinetów politycznych. - Niestety, ten proceder obejmuje wszystkie szczeble administracji rządowej i samorządowej - ubolewa. Jak mówi, gabinety utrzymywane przez podatników mają wójtowie, burmistrzowie, marszałkowie województw i wojewodowie. - Cel jest tylko jeden - zapewnienie ciepłych synekur dla ludzi związanych z partią rządzącą - dodaje europoseł.

"Głupsi niż ci, którym mają doradzać"

Oficjalnie gabinety polityczne mają pełnić funkcje doradcze. - To fikcja - ocenia Migalski. - W praktyce pracownicy gabinetów rzadko spotykają się ze sobą i zazwyczaj są po prostu głupsi od osoby, której mają doradzać - wskazuje.

Migalski nie zgadza się, by gabinety nazywać kuźnią przyszłych kadr urzędniczych. - Śmiechu warte! To prędzej szkoła deprawująca młodych ludzi, którzy traktują politykę jako świetny sposób na podwyższenie statusu materialnego - krytykuje. Etatami w gabinetach partie zapewniają sobie lojalność swych funkcjonariuszy - wskazuje Migalski, dodając, że to klasyczny podział łupów. - Obecna władza jest do tego stopnia zdemoralizowana i przekonana, że włos jej z głowy nie spadnie, że pozwala sobie na takie rzeczy - mówi Migalski.

"Nie mamy czasu na eksperymenty Tuska"

Europoseł dodaje, iż nie ma nic przeciwko zatrudnianiu młodych, dynamicznych ludzi do rządu. - W polityce jednak za młodych uchodzą osoby dopiero w wieku 30-40 lat. Polska nie ma czasu na weryfikowanie w praktyce teorii zderzakowej i personalnych eksperymentów pana premiera - podkreśla Migalski, nawiązując do słów Donalda Tuska, który zapowiedział członkom rządu, że będą w tej kadencji jak "zderzaki" - czyli że będzie ich można wymienić w razie niepowodzeń.

zew, "Super Express"