Grożono Olewnikowi? Brak dowodów

Grożono Olewnikowi? Brak dowodów

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. Wikipedia 
Prokuratura Rejonowa Olsztyn-Południe umorzyła śledztwo w sprawie gróźb pozbawienia życia, które miały być kierowane pod adresem Włodzimierza Olewnika. Powodem decyzji był brak dowodów uzasadniających popełnienie przestępstwa - poinformował prokurator rejonowy w Olsztynie Arkadiusz Szwedowski. Od decyzji prokuratury o umorzeniu śledztwa przysługuje zażalenie.
Pełnomocnik rodziny Olewników mecenas Bogdan Borkowski nie wykluczył, iż Włodzimierz Olewnik złoży zażalenie na decyzję olsztyńskiej prokuratury. Zastrzegł przy tym, iż to, czy zażalenie zostanie złożone, zależeć będzie od analizy pisemnego, szczegółowego uzasadnienia postanowienia prokuratury, a także od woli samego Włodzimierza Olewnika.

- Wiem, że Włodzimierz Olewnik bardzo poważnie traktował te groźby, obawiając się, że mogą być one spełnione - powiedział pełnomocnik. Ocenił, że uzasadnienie decyzji olsztyńskiej prokuratury o umorzeniu śledztwa w sprawie gróźb brakiem dowodów uzasadniających popełnienie przestępstwa "ma pewne mankamenty". Zaznaczył przy tym, iż jest to  jedynie jego wstępna ocena. - Po otrzymaniu postanowienia wraz z  uzasadnieniem będziemy to analizowali i wtedy zajmiemy ostateczne stanowisko - oświadczył pełnomocnik.

Wątek, który badała olsztyńska prokuratura, został wyłączony w  kwietniu ubiegłego roku z głównego śledztwa w sprawie uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika, prowadzonego przez Prokuraturę Apelacyjną w  Gdańsku. Uznała ona, że groźby nie wiążą się bezpośrednio z prowadzonymi przez nią postępowaniami. Zeznający w tym śledztwie jako jeden ze świadków znajomy rodziny Olewników - Jan Z. - poinformował, że na początku grudnia 2010 r. został zaczepiony na ulicy w Olsztynie przez dwóch nietrzeźwych mężczyzn. Jeden z nich miał wypowiadać pogróżki, głównie wobec Włodzimierza Olewnika, i stwierdzić, że "zostały mu trzy tygodnie życia".

Według prokuratury Jan Z. jako autora gróźb wskazał pracownika olsztyńskiej agencji ochrony, nie był jednak do końca pewien, czy  właściwie rozpoznał tego mężczyznę. Przesłuchany w prokuratorze ochroniarz zaprzeczył, aby takie zdarzenie miało miejsce. Śledczy sprawdzili billingi połączeń domniemanego autora pogróżek i  miejsca logowań jego telefonu, z których wynikało, że mężczyzna nie  przebywał w miejscu, gdzie miało dojść do incydentu. Zdarzenia nie  zarejestrowały kamery miejskiego monitoringu.

zew, eb, PAP