Zbigniew Boniek podkreśla, że nie interesuje go kandydowanie na prezesa PZPN. Zdaniem byłego gwiazdora Juventusu, przewodniczenie PZPN powinno być misją, nie zawodem. - Nie mam zamiaru stawać w blokach startowych, gdzie już są Michał Listkiewicz i Jacek Masiota. W poprzednich wyborach wystartowałem, bo chciałem, aby polska piłka miała jakąś alternatywę. Wybrano inaczej – mówi Boniek. "Zibi" był kontrkandydatem Grzegorza Laty w ostatnich wyborach i przegrał.
Zdaniem Bońka, koniec Euro 2012 będzie momentem, gdy opinia publiczna będzie się mogła przekonać, czy PZPN dobrze wypełnił swoją rolę. - Skończy się turniej i będzie koniec, skończy się ten nastrój, który tu panuje od czasu, kiedy Platini wyciągnął kartkę z napisem "Polska i Ukraina". I wtedy się przekonamy, jak tę szansę wykorzystaliśmy. Czy stadiony będą przynosić zyski, a nie generować wydatki, czy będą puste, jak to będzie działać – mówi Boniek.
Wśród słabych stron wymienia niewłaściwe dysponowanie budżetem. Kwestionuje wprowadzany w czyn pomysł, by PZPN wybudował sobie siedzibę w willowej dzielnicy Warszawy. Boniek podkreśla, że taniej byłoby, gdyby PZPN przeprowadził się na "wybudowany ogromnym nakładem" Stadion Narodowy. - Najbardziej mnie bawi, jak się mówi, że losy polskiej piłki będą zależały od tego, czy wyjdziemy z grupy. To jest naprawdę najmniej istotne – akcentuje Boniek.
jk, "Polska The Times"